nawet o tym nie myśl recenzja

WIELKA MOC TO WIELKA ODPOWIEDZIALNOŚĆ
„Chciałabym wiedzieć, o czym teraz myślisz” – zdarza mi się mówić, spoglądając bliskiej osobie głęboko w oczy. Ale czy naprawdę bym tego chciała? Do momentu przeczytania „Nawet o tym nie myśl” Sarah Mlynowski byłam przekonana, że telepatia mogłaby być całkiem zabawna (albo po prostu przydatna). Jak jednak wiadomo światu od dawna „wielka moc to wielka odpowiedzialność”, a odpowiedzialność niekoniecznie wypada zabawnie. Wprost przeciwnie. Teraz więc, już po lekturze, gdy spoglądam w oczy drugiej osoby, myślę sobie po prostu, że jestem szczęśliwa.

Okładka „Nawet o tym nie myśl” to iście wakacyjna w swym nastroju obwoluta. Tło w różowo-czerwone paski, fikuśna (to mniejsza, to większa) czcionka tytułu, wypisane na żółto nazwisko autorki oraz zdjęcie trzech wyluzowanych nastolatek. To nie coś, po czym spodziewałabym się historii o nadnaturalnych zdolnościach. Od warstwy wizualnej egzemplarza bije raczej młodzieńcza radość, lekkość i brak poważnych zobowiązań. Tak, jakby nic nie było na serio. Być może dlatego zawartość tomu, kontrastując ze skojarzeniami konotowanymi przez okładkę, okazała się tak dalece zaskakująca.

nawet o tym nie myśl recenzjaTo był zwykły dzień zwykłej klasy w zwykłym liceum. No, może nie tak zupełnie zwykły. Ale kto robiłby zaraz wielkie halo, czy rozpisywał się w pamiętniku na kilka stron o tym, że odbyło się szczepienie przeciwko grypie? No właśnie, nikt. Tego dnia więc wszystko działo się według schematu – plotki, uśmiechy, lekcje. Jednak kolejna doba… Teoretycznie ostrzegano ich, że szczepionka może wywołać efekty uboczne, ale podobno miało się skończyć na bólu ramienia czy lekkiej gorączce. Nikt nie wspominał o umiejętności telepatii. Mimo to wkrótce uczniowie klasy dziesiątej „b” zamiast dokuczliwego miejsca po zastrzyku, odczuwają dyskomfort związany z poznawaniem najskrytszych sekretów dosłownie każdego obok. A okazuje się, że wszyscy coś ukrywają.

Umielibyście wymienić ciemne strony supermocy w postaci latania czy teleportacji? Albo panowania nad pogodą tudzież niełamliwych kości? Ja też nie. Telepatia to jedna z tych umiejętności, co do których ostatecznej oceny można mieć pewne wątpliwości. Z jednej strony to świetne, że nie można by paść ofiarą kłamstwa czy manipulacji; z drugiej zaś, wszyscy wiemy, że nie zawsze pierwsza myśl – często niesympatyczna lub złośliwa – jest tą, z którą się utożsamiamy. Ile razy zdarzyło się wam walczyć z burzą przekleństw podczas wizyty w np. kościele? Serio, w mojej głowie dzieje się to mimowolnie. Wiem, że nie powinnam, ba, nawet nie chcę żeby wszystkie brzydkie słowa znajdowały się w niej w tej chwili (i w sumie żadnej innej), ale po prostu tam siedzą. Prywatność naszych myśli pozwala nam na nieustanne sprawdzanie własnych granic, na podpuszczanie samego siebie – z pewnością braku osądzania i możliwością odetchnięcia od codziennej autocenzury w mowie. Jeżeli nie w naszych głowach, to gdzie niby mielibyśmy być wolni?

Z drugiej strony jest również coś wyzwalającego w możliwości bycia sobą w każdej sytuacji. Bohaterowie „Nawet o tym nie myśl” opisują historię zbiorowo; po doświadczeniu, jakie ich spotkało, kreują siebie jako jeden organizm. Przesada? Jeżeli tak, to nie jakoś wybitnie daleko idąca. W końcu, co stanowi zasadniczą granicę między jednym a drugim człowiekiem? Tak, jego myśli. A dziesiąta „b” zna wszystkie swoje sekrety. Co więcej – o ile nie są niemoralne, to akceptuje je w pełnej rozpiętości dziwactw.

Olivia rozejrzała się po sali. Wszyscy wciąż gadali, ale nikt nie poruszał ustami. (…) Olivia pojęła nagle, że oni niczego nie mówią. Oni myślą. Słyszała myśli innych ludzi.

Wydaje się, że autorka „Nawet o tym nie myśl”, decydując się na wykorzystanie problemu tak skomplikowanego jak blaski i cienie telepatii, przeanalizowała ją bardzo drobiazgowo i interesująco. Zaprezentowała bohaterów, którzy rozkwitli pod wpływem nowej umiejętności i takich, którym nie tyle zrujnowała ona życia (jak mądrze zauważa jedna z postaci w książce, wszystko złe, czego dowiedzieli się rówieśnicy za sprawą czytania w myślach i tak miało lub miałoby miejsce, tylko dłużej pozostawałoby w cieniu), co światopogląd. Jedynym elementem, którego mi zabrakło, były reakcje zewnętrzne. Jest taka scena w powieści, gdy jedna z dwójki niezaszczepionych w klasie osób, czuje się nieswojo ze względu na ciszę w sali. Zwykle gwarne towarzystwo nagle zamilkło. Dziewczyna nie ma pojęcia, że typowy hałas nigdzie nie zniknął, a jedynie przeniósł się na poziom masowej wymiany myśli. Taka scena, niestety, pojawia się w książce tylko raz i tylko z perspektywy wspomnianej bohaterki. Zabrakło mi tutaj obserwacji osób dorosłych, zwłaszcza, że opieka „psychologiczna” młodzieży wygląda w Stanach Zjednoczonych zupełnie inaczej niż w Polsce i wydaje mi się, że takie nagłe milczenie grupy mogłoby skołować wykładowców.

Wszyscy jesteśmy pogięci. I to, co się nam przytrafia, też jest pogięte. Moje życie teraz też się do reszty pogięło. I po prostu nie wydaje mi się, żebyśmy byli odpowiednimi ludźmi, żeby pomóc sobie nawzajem się odgiąć. Ma to sens?

Od strony technicznej powieść Sarah Mlynowski wypada naprawdę nieźle. Pisarka z lekkością opisuje historię, skacząc między różnymi punktami widzenia i tworząc odmienne portrety psychologiczne bohaterów. Intryga wydaje się zajmująca, jakkolwiek nie nosi znamion thrillera. Naprawdę tajemniczo robi się dopiero pod koniec powieści, ale wcześniej czytelnikowi chce się po prostu chłonąć przedstawioną rzeczywistość i zarysowaną w niej problematykę.

„Nawet o tym nie myśl” to zajmująca, choć stosunkowo lekka lektura. Mogłoby się wydawać, że podobnie skomplikowany temat przyniesie mroczne rozważania i skrajne problemy. Być może z powodu wyboru bohaterów – nastoletniej młodzieży – historia ta nie wydaje się psychicznie obciążająca, choć z drugiej strony wyraźnie skłania do niekoniecznie łatwych rozważań. Te zostają z czytelnikiem na długo po zamknięciu książki. Czy polecam? Jasne!

Za egzemplarz dziękuję: Feeria Young

Alicja Górska