CHORZY Z MIŁOŚCI
Już na wstępie autor „Miłości w czasach zarazy” oraz „Stu lat samotności” wywraca kulturowo przyjęte konotacje miłości, czyniąc z niej źródło strachu i degrengolady. W magicznych światach znanego Kolumbijczyka jednak pierwsze tropy zwykle okazują się zwodnicze. Jak więc jest z tym Marquezowskim uczuciem z „Miłości i innych demonów”?
„O miłości i innych demonach” to historia, która wyklarowała się w umyśle twórcy pod koniec lat 50., gdy Marquez pracował jako dziennikarz. Powieść otwiera krótka relacja na ten temat. Młody Kolumbijczyk zostaje wysłany do klasztoru świętej Klary, gdzie likwidowane są właśnie zabytkowe krypty. Po rozbiciu jednej z płyt nagrobnych spomiędzy spękanego kamienia wylewa się rzeka miedzianych włosów, należących podobno do żyjącej w XVIII wieku markizy Siervy Marii de Todos los Angelos. To właśnie jej historię Marquez próbuje opowiedzieć w swojej powieści.
12-letnia markiza wychowywana jest przez czarnoskórą służbę. Uwagi nie poświęca jej zarówno matka, jak i ojciec. Dziewczynka porozumiewa się w plemiennych dialektach, śpi poza domem i wyznaje wiarę niewolników. Bliżej jej do Afrykańczyków, niż pełnych przepychu salonów, w których kiedyś obracali się jej rodzice. Gdyby nie kolor skóry Sierva Maria mogłaby uchodzić za rdzenną mieszkankę czarnego kontynentu. Wszystko zmienia się za sprawą psiego ugryzienia. Kiedy pojawia się podejrzenie zakażenia wścieklizną, sprawą zaczyna interesować się, choć nie od razu, ojciec młodziutkiej markizy. Wkrótce medycyna miesza się już z religią, a w życie Siervy Marii wkracza 36-letni ksiądz Cayetan Delaura. Uczucie, które rozwija się między bohaterami stanowi zagrożenie zarówno dla dziewczynki, jak i mężczyzny.
Miłość u Marqueza przybiera tym razem wymiar niespełnienia i bólu; jest zakazana, odrzucona lub zwyczajnie nieobecna. Kolejne jej przejawy nie są oczywiste, proste, trwałe. Jakie uczucia występują w małżeństwie markiza? Czy kochali się kiedykolwiek? Czy w ogóle spotkali miłość w swoim życiu? I co z ich córką? Czy ona kiedykolwiek i przez kogokolwiek była kochana? Czy Delaura nazywa miłością to, co jest zwykłym pożądaniem? Uczucia doprowadzają bohaterów Marqueza do skrajnych zachowań. Zaprzeczają oni własnej osobowości i cechom charakteru, rujnują życia własne i cudze. Potrzeba miłości degeneruje ich na poziomie duchowym i fizycznym. Emocjonalnie niekompletni i zepsuci czynią podobnymi swoje ciała – kiedyś urodziwe i zdrowe przemieniają się teraz w worki żółci pokryte szarą skórą; w opasłe cielska z wątłymi mięśniami skrywanymi kołdrą z tłuszczu; w szkielety obleczony cienką warstwą tkanki.
Nie ma lekarstwa, które wyleczyłoby z tego, czego nie leczy szczęście.
Marquez kreuje świat, w którym atmosfera niedopowiedzenia oraz klimat mrocznej baśni mieszają się ze sobą, dusząc i krępując czytelnika. Opływająca złotem religia skrywa głupotę, zepsucie i różnorodne dewiacje. Wysoko urodzeni lub wysoko postawieni, którzy powinni kształtować rozwój kraju – jego kultury, nauki – pozostają niezdolni nawet do wyjścia z domu. Tymczasem pomiędzy boskimi posłannikami, którym tusza i astma nie pozwalają oddychać oraz schorowanymi markizami o pozbawionych lotności umysłach przemykają czarnoskórzy niewolnicy. Skrywają się w cieniach i tylko oczy błyszczą im pośród ciemności. Szepczą, przemykają na palcach, wkradają się do domów, proszą swoich bogów o łaskę… A może wcale nie o łaskę?
Żaden wariat nie jest wariatem, jeśli przyjmiemy jego racje.
„O miłości i innych demonach” niesłusznie w moim mniemaniu krytykowana jest jako utwór jakościowo odbiegający od innych tekstów Marqueza. Gęsta atmosfera tej historii, jej skrajni bohaterowie i nieoczywiste rozwiązania fabularne oraz pewna przewrotność nagromadzonych w powieści emocji, która odbija się nawet w tytule – to wszystko nazwałabym raczej literackim bogactwem, a nie biedą. Nie da się jednak ukryć, że jest to z pewnością jedna z mniej obszernych powieści Kolumbijczyka. Być może dlatego pozostawiła we mnie rodzaj niespełnienia, jakby stanowiła jedynie wprowadzenie do czegoś więcej.