zdradaBOLESNE KONSEKWENCJE
Bywa, że „Pojedynek” Marie Rutkoski do tej pory pobrzękuje w mojej pamięci. To niby nic wielkiego, trafia się przecież na powieści, które w człowieku zostają i towarzyszą kolejnym jego wyborom. Sęk w tym, że nie jestem już nastolatką, a lektury młodzieżowe – chociaż chłonę je namiętnie – są dla mnie jak, przyjemne i odstresowujące, kino klasy Ź, a nie źródło życiowych mądrości. Tymczasem, gdy wspominam Kestrel i Arina oraz skomplikowanie ich relacji, nie mogę nie porównywać ich sytuacji z moim własnym życiem.

Oczywiście nie jestem księżniczką, nie zakochałam się w niewolniku, nie przehandlowałam swojego szczęścia w zamian za czyjąś wolność, ale wiem jak to jest udawać w imię większego dobra, wmawiać sobie brak uczuć i zgrywać człowieka twardszego niż jest się w rzeczywistości. Drugi tom „Niezwyciężonej”, „Zdrada”, zrobił na mnie nie mniejsze wrażenie niż „Pojedynek” przypominając, że każda gra ma swoje konsekwencje. Pytanie tylko jak szybko nadejdą i jak bolesne się okażą. A może nie warto grać? Tylko, co zrobić, gdy partia trwa, adrenalina krąży w żyłach i przez gardło nie chce przejść: „pas, niech to się toczy dalej beze mnie”?

Podczas gdy okładka pierwszego tomu cyklu wydawała mi się nieco zbyt teatralna i słodka, obwoluta „Zdrady” budzi bardziej niepokojące emocje. Modelka ze zdjęcia zdaje się tonąć w głębokim granacie przywdzianej sukni. Jej strój wygląda jak coś więcej niż wyszukana garderoba, to raczej odniesienie do jej sytuacji na cesarskim dworze i emocji. Kadrowanie z lotu ptaka wzmaga wrażenie osaczenia i poczucie niebezpieczeństwa, które to z kolei podkreśla jeszcze uniesiony, złowrogo błyszczący miecz. Od razu widać, że „Pojedynek” był dopiero subtelnym wstępem do właściwej historii.

Kestrel, zgodnie z obietnicą daną cesarzowi, pozostaje mieszkanką jego dworu. Rozdzielona z rodziną, przyjaciółmi i ukochanym, otoczona przez niechętne i niewzbudzające zaufania twarze, stara się zapanować nad emocjami i umocnić pozycję w oczach władcy. Jednak cesarz okazuje się godnym przeciwnikiem, jeżeli chodzi o umiejętność snucia intryg i manipulację. Szybko wychodzi na jaw, że to Kestrel jest w tym układzie marionetką. I to taką, za której błędy konsekwencje ponieść może każdy. A przynajmniej wszyscy ci, którzy mają dla dziewczyny jakieś znaczenie. Sprawy komplikują się jeszcze bardziej, gdy władca sprowadza na dwór Arina. Chociaż Kestrel udało się oszukać wszystkich dokoła, to on jeden wydaje się nieprzekonany. I nie odpuści dopóki nie pozna prawdy. Ale czy będzie w stanie ją zaakceptować? I co właściwie jest prawdą?

Czasem myślisz, że bardzo czegoś potrzebujesz, a tak naprawdę powinieneś pozwolić temu odejść.

W recenzji „Pojedynku” wspominałam, że to nie fabuła, a bohaterka powieści sprawiają, że chce się przewracać kolejne strony książki. Tym razem sprawa ma się nieco inaczej. Kestrel, na szczęście, pozostaje tą samą silną, niezależną i bezkompromisową postacią, której nie sposób nie kibicować, ale to nagromadzenie intryg i sekretów stanowi główny zapalnik czytelniczego zainteresowania. Bohaterowie powieści, wbrew ogólnym tendencjom, postępują logicznie (z drobnymi wyjątkami, gdy do głosu dochodzą emocje, ale ponieważ nie są to sytuacje skrajne, uznaję je za realistyczne – niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nie zrobił głupoty z powodu uczuć), a logika nie zawsze oznacza wybory proste, lekkie i przyjemne.

Kwestia wyborów jest zresztą chyba najistotniejszym z fabularnych aspektów „Zdrady”. Powieść Rutkoski to nie kolejna urocza bajeczka, co potwierdza przede wszystkim obecność konsekwencji następujących po podjęciu kolejnych decyzji przez Kestrel oraz… inne postaci. Tak, wreszcie, stało się! Każdy z bohaterów ma wpływ na rozwój fabuły! W „Zdradzie” nie wszystko musi iść po myśli głównej bohaterki – i ona pada ofiarą oszustw i krętactw. Można ją zdradzić, zranić i wyprowadzić w pole; w kulminacyjnym momencie może się okazać, że plan Kestrel był bliski realizacji tylko w jej wyobraźni, bowiem łańcuszek ludzkich zależności stracił któreś z przewidywanych przez nią ogniw. To się nazywa realistyczne podejście.

Usłyszała w jego głosie pytanie tylko dlatego, że całą duszą pragnęła być na nie odpowiedzią.

Oczywiście, logika wydarzeń logiką wydarzeń, a realizm realizmem, ale wszystko to działa wyłącznie w obrębie świata przedstawionego i próżno byłoby szukać zastosowań niektórych z herrańskich czy volariańskich praw w rzeczywistości pozaksiążkowej. Zwłaszcza, że głównym motywem powieści wciąż pozostaje miłość i to miłość dramatyczna, niespełniona i zakazana, która stanowi podstawę dla wszelkich komplikacji fabularnych i rozwoju akcji. W końcu, gdyby nie uczucie do Arina, Kestrel najpewniej nigdy nie trafiłaby na dwór. Chociaż… Czy na pewno?

W sferze językowej nic się względem „Pojedynku” nie zmieniło. Rutkoski tworzy zgrabne i proste zdania, niezbyt wiele miejsca poświęca na drobiazgowe opisywanie świata i jego elementów, umiejętnie dynamizuje bądź spowalnia akcję oraz wyraźnie stroni od rozbudowanych metafor. Innymi słowy, to książka ewidentnie nastawiona na „dzianie się”, a nie poetyckie popisy; to warsztatowo wypracowany tekst, przez który czytelnik płynie, skupiając się na akcji, a nie językowym sposobie jej przedstawienia.

Czasami podarunek jest sposobem na pokazanie innym, że ktoś należy do niego.

„Zdrada” w pełni spełniła moje oczekiwania, wywindowane dość wysoko pierwszą odsłoną cyklu. Bohaterowie pozostali wyraziści, a pomysł na fabułę spójny i wciągający. Kolejne wydarzenia śledziłam z wypiekami na twarzy, to się wzruszając, to irytując, to zaciskając z nadzieją kciuki. Raz jeszcze powtórzę to, co napisałam przy okazji „Pojedynku”: jeżeli w ogóle mogę z czystym sercem polecić którąś z powieści młodzieżowych lub przeznaczonych dla nastoletniego czytelnika cykli, to z pewnością „Niezwyciężoną” Marie Rutkoski. Niecierpliwie czekam na kolejny tom!

Za egzemplarz dziękujemy: Feeria Young

Alicja Górska