Mam dwadzieścia cztery lata. Mam dwadzieścia cztery lata i po seansie „Knives Out” poczułam się tak, jakby ktoś przywalił mi pięścią w brzuch. Film w reżyserii Przemysława Wojcieszka może i porusza aktualne problemy, może też robi to w sposób bezkompromisowy i bezpośredni (co w dzisiejszych czasach wiecznych obaw przed konsekwencjami i restrykcjami wydaje się rzeczą cenną), jednak złe zbalansowanie – a właściwie brak zbalansowania – produkcji zaprzepaszcza większość jej potencjalnych zalet. Dodajcie do tego ogólną generalizację, karykaturalnych bohaterów, pretensjonalne dialogi, tragiczną stronę techniczną i płytkie naddatki znaczeniowe w formie prostych, niemal przedszkolnych, zabiegów wizualnych, a otrzymacie „Knives Out”.
1. To trochę absurdalne, że jeszcze nie obejrzałem #Lamb. Intryguje mnie ten film od zapowiedzi. 2. Mega rozczarowało nas #SaintMaud, takie "meh" wbrew powszechnym zachwytom. 3. Reszta stąd to same sztosy! #A24 od lat należy do naszej ścisłej topki kina, jeśli chodzi o portfolio.