Już jakiś czas temu stało się jasne, że Marvel Cinematic Universe podążać będzie w wielu kierunkach jednocześnie. W ramach MCU powstają np. zarówno „poważne” filmy akcji, jak i cała masa utworów zgoła komediowych. Muszę jednak przyznać, że decyzją o zatrudnieniu do współpracy twórcy takiego, jak Taika Waititi – i to przy okazji najnowszej części przygód jednej z najważniejszych postaci w tym uniwersum, Thora – Marvel mi zaimponował.
W 1976 roku Sylvester Stallone po raz pierwszy wcielił się w postać Rockiego Balboa’y i na zawsze zapisał na kartach historii filmu. Od tego momentu fani produkcji wybierają się do Filadelfii tylko po to, by śladem bokserskiego idola wbiegać po tamtejszych schodach i podskakiwać na ich szczycie z uniesioną w geście zwycięstwa pięścią. Film doczekał się pięciu bezpośrednich kontynuacji, a w 2015 roku także szóstej, która opowiada jednak nie o losach samego Balboa’y, a o synu najtwardszego z jego przeciwników, Apollo Creedzie.