eastern recenzjaU NAS, NA DZIKIM WSCHODZIE

Podczas tegorocznego Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni największym zaskoczeniem okazało się dla mnie „Eastern”. Kolejna po „Supernovej” produkcja zrealizowana w ramach projektu „60 minut” Studia Munka-SFP jest moim zdaniem dużo ciekawsza niż film Kruhlika i aż dziw bierze, że nie trafiła do konkursu głównego festiwalu. Ale może zamknięcie na podobny projekty tylko podkreśla wydźwięk tego tytułu?

Akcja filmu rozgrywa się współcześnie w Polsce, ale nie jest to Polska, jaką znamy, lecz jej alternatywna wersja funkcjonująca w oparciu o inne zasady. Tutaj zatargi rozwiązuje się przy użyciu broni palnej – oko za oko, ząb za ząb. W użyciu są specjalne porozumienia, umowy wykupu, „ustawowe” okresy ochronne przy zwrotnym wymierzaniu sprawiedliwości. Zatarły się też granice w postrzeganiu płci. Jeden z bohaterów mówi nawet, że „dzisiaj nie ma już znaczenia, czy urodzi się chłopak, czy dziewczyna”. Trenowani w zabijaniu są bowiem wszyscy. Co się jednak stanie, gdy dwie dziewczyny postanowią rzucić systemowi rękawicę?eastern recenzja

Inspiracyjnym punktem wyjścia dla twórców „Eastern” była obserwacja współczesnego dyskursu politycznego, który nieustannie odwołuje się do tradycyjnych wartości i przejawia tęsknotę za minionymi, idealnymi wartościami. Następnym krokiem scenarzystów (Piotr Adamski, Michał Grochowiak) było odnalezienie „odpowiedniego” kodeksu z przeszłości. Twórcy potwierdzają inspirację Kanunem (kodeksem albańskiego prawa zwyczajowego), który został przez nich wybrany dzięki najsolidniejszemu udokumentowaniu i opisaniu przez badaczy. Wiele zbiorów praw zwyczajowych powstałych w okolicach XIII czy XIV wieku posiada bowiem zbliżone założenia, a na możliwej uniwersalizacji historii Adamskiemu zależało.

Zgodnie ze współczesnymi modelami zamkniętych struktur społecznych i politycznych „Eastern” rozgrywa się przede wszystkim na zamkniętym osiedlu. Widz śledzi jedynie wycinek tego świata, jego układy i układziki, zatargi i zatarczki w skali mikro. Może się tylko domyślać, jak podobna rzeczywistość wygląda w metropoliach, jak rezonuje w innych państwach. Pozostawia to pewien niedosyt – chciałoby się wiedzieć więcej o regułach tego świata – ale jest to dobry niedosyt. Niewiedza nie konfunduje, ale zachęca do snucia własnych przypuszczeń oraz trzyma widza w napięciu. Widać tutaj myśl reżysera, że najważniejsze jest być może nie to, co widać, ale to, czego nie widać. Szkoda jedynie, że twórca nie pokusił się o jakiejś wyraźniejsze podkreślenie lokalizacji tej historii. Uniwersalne, wręcz popkulturowo sztampowe przestrzenie, oddalają nieco widza od myślenia o przedstawionych wydarzeniach i przesłaniu w kategoriach lokalnych.

Oczywiście, co widać już w tytule i na plakacie filmu, „Eastern” odwołuje się także do konwencji gatunkowej westernu. Rzuca się to w oczy zarówno na poziomie fabularnym (historia o zemście odhaczająca kolejne charakterystyczne twisty i rozwiązania), jak i estetycznym. Mamy mocne, jakby wyciosane w twardym drewnie, twarze; szeroką ulicę między domkami jednorodzinnymi, która do złudzenia przypomina typowe klepisko z westernowych miasteczek; broń niedbale przewieszoną przez plecy; mocne napitki zaprawiane dyskusjami o honorze. Surowość gatunkowa odbija się także na grze głównych bohaterek. Środki aktorskie zostały tu zmniejszone do minimum, a mimo tego Maja Pankiewicz i Paulina Krzyżańska kreują postacie po prostu porażające. Ostre, dzikie, ale świadomie temperowane spojrzenie Pankiewicz oraz zaplanowane na puste, z odrobiną melancholii oczy Krzyżańskiej – obie wywołują dreszcze niepokoju. Technicznego majstersztyku dopełnia bardzo współczesna i „na czasie” ścieżka dźwiękowa.

Jeżeli cenicie kino Jorgosa Lantimosa, to po prostu nie możecie przejść obok „Eastern” obojętnie. Film Adamskiego ma bowiem wiele cech wspólnych z produkcjami znanego Greka. Jednocześnie widać w nim jednak również autorską rękę. To nietuzinkowa, niebanalna, hipnotyzująca i niezwykle aktualna w kontekście współczesnych tendencji społeczno-politycznych historia, która przynosi naprawdę intensywne przeżycia. Powtórzę – to wielka szkoda, że na tegorocznym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych nie znalazł się sposób, by ją docenić.

ocena 7,5

Alicja Górska