żniwaWIELKIE DZIEŁA WYMAGAJĄ CZASU

„Żniwa” to pełnometrażowy debiut  Ettiene Kallosa, mający premierę podczas tegorocznej edycji festiwalu w Cannes. Był to jeden z filmów, na który świat kina czekał cierpliwie prawie 10 lat. Właśnie tyle czasu minęło od ostatnich, obiecujących krótkometrażówek twórcy – „Doorman” (2006) oraz „Ersgeborene” (2009).  Kallos zadebiutował pełnym metrażem w wielkim stylu – z dopracowanym scenariuszem, ukazującym miejsce człowieka we współczesnym świecie; oraz niezwykłymi zdjęciami autorstwa Michała Englerta.

W wielu książkach do historii przeczytać można o konfliktach (wojnach, sporach czy zamieszkach) spowodowanych rasistowskim przekonaniem przedstawicieli białej części populacji o dominacji nad osobami ciemnoskórymi. Kolonizacja oraz niewolnicze traktowanie ludzi odmiennego koloru to przejawy jawnego łamania praw człowieka. Mimo upływu czasu i szybkiego rozwoju cywilizacji, problemy te nadal znajdują swoje odbicie w codziennym świecie Afrykanerów – białych mieszkańców Afryki, których żywot zobrazowany został w „Żniwach”.

żniwaTo film ukazujący historię konserwatywnej rodziny należącej do diaspory Afrykanerów. Życie nastoletniego Janno wypełnione jest codziennymi obowiązkami, dyscypliną oraz nadgorliwą modlitwą. Matka wraz z siostrami poświęcają się wyłącznie stereotypowo kobiecym zajęciom — dbaniu o dom oraz szyciu. Zresztą wszystkie kobiety portretowanej społeczności realizują się w roli piastunek, podtrzymujących domowe ognisko, przygotowujących posiłki oraz łagodzących spory. Mężczyźni natomiast, również stereotypowo, muszą ukazać swoją siłę, waleczność oraz pracowitość. Z tego powodu Janno z ojcem dba o dobrobyt oraz bezpieczeństwo rodziny. Każdy dzień odbywa się wedle określonego planu, opartego na pracy i modlitwie. Dzienna rutyna zostaje jednak zaburzona przez przybycie do rodzinnego domu farmerów niejakiego Petera. Nastolatek ewidentnie pochodzi z innego świata — jego życie toczy się wedle odmiennych praw i reguł. Mimo chaosu, jaki wprowadza oraz niezgody domowników na jego pobyt, matka usilnie zatrzymuje chłopaka przy sobie.

Głęboko zarysowane portrety psychologiczne pozwalają wyróżnić trzech kluczowych bohaterów „Żniw”. Ich dramaty — niezależnie od kulturowej odmienności — są uniwersalne do tego stopnia, że współczesny człowiek może przeglądać się w filmowym ekranie jak w lustrze. Postać Petera (Alex van Dyk) wpisuje się w figurę buntownika. Jego odmienność wywołuje u innych wstręt, obrzydzenie, wrogość i niechęć. Na charakter bohatera składają się same cechy niepożądane przez innych członków społeczności, do której został przyjęty. Dlatego główny cel lokalnych mieszkańców to nawrócenie chłopaka, które odbywa się przy użyciu siły.

Na drugim biegunie znajduje się postać wrażliwego Janno (Brent Vermeulen). Życie bohatera wypełnione jest rygorystycznymi obowiązkami i nie ma w nim miejsca na rozmowę czy uczucia. Chłopak nie może wybrać kierunku swojego rozwoju, bo w społeczności, w której się wychował panuje tylko jeden wzór prawdziwego mężczyzny. Wieczne odgrywanie roli (pod okiem represyjnej społeczności) jest jednym z wielu dramatów postaci.

Największe wrażenie zrobiła na mnie postać Marii, zagrana przez Julianę Venter. To rola matki, będącej uosobieniem wszelakich cnót. Jej delikatność, czułość oraz bezradność idealnie przynależą do cech, które zwyczajowo powinna pielęgnować w sobie kobieta, zwłaszcza tak gorliwie wierząca. Jednak to, co kryje się pod płaszczem codziennej modlitwy, jest dla widza niczym energiczne uderzenie w twarz.

Silne emocje towarzyszące projekcji uzupełnia idealnie skrojony montaż oraz zdjęcia autorstwa wspomnianego już wcześniej Michała Englerta. „Żniwa” to historia opowiadana również obrazami, z zastosowaniem szerokiego wachlarza rozwiązań dotyczących pracy kamery. Liczne ujęcia ustanawiające ukazują przyrodę, podkreślając poniekąd jej wartości – spokój, harmonię oraz prawa, którymi się rządzi. Sposób kadrowania (z częstym wykorzystaniem planów ogólnych i panoram) buduje w widzu wrażenie, że człowiek jest tylko małym elementem, trybikiem w ogromnym świecie, odgrywającym w nim podrzędną rolę. Statyczne ujęcia wszechobecnej przyrody przerywane są scenami przedstawiającymi życie rodzinne, w których dla odmiany wykorzystano bliższe kadry. W scenach rozmów kamera nierzadko „przygląda się” tylko jednemu rozmówcy, nie ukazując reakcji drugiego, co doskonale podkreśla trudności, z jakimi borykają się bohaterowie. Ciekawym rozwiązaniem, stosowanym sumiennie na przestrzeni całego filmu, jest ulokowanie zdecydowanej większości istotnych dla historii elementów na drugim planie, dzięki czemu kompozycja przestrzeni zyskuje szczególny charakter – zwłaszcza że często ta pogłębiona perspektywa tonie w nieostrych ujęciach. Niejako w kontraście do wspomnianych już stonowanych ujęć, sporadycznie stosowane są również zdjęcia z ręki, w których to roztrzęsiony ruch kamery nadaje poszczególnym scenom (np. jazda konno, nurkowanie) wrażenia realności.

Dwa główne filary filmu – precyzyjnie „wykrojeni” bohaterowie oraz bogactwo zdjęć – sprawiają, że jest to film kompletny. To produkcja, która przeszła bardzo długą i wyboistą drogę, o czym na spotkaniu po seansie podczas 9.FKA wspominał producent Mariusz Włodarski. Efekt jest jednak piorunujący. Włodarski dodał również, że scenariusz od początku do końca był autorską wizją reżysera, co często stawało się powodem wielu konfliktów, które miały wpływ na przedłużenie pracy nad filmem. Mimo tego, że cała ekipa produkcyjna składała się z wielu narodowości, to zdecydowanie warto podkreślić, że końcowy efekt zmagań ukazuje spójną historię.

To obraz świata, który jest prawdziwy.

To kino, które nie boi się polemizować z trudnymi tematami.

To film, który wbija widza w fotel i stanowi kubeł zimnej wody na głowę.

To produkcja z gatunku tych, których potrzebuje współczesne społeczeństwo.

ocena 9

 

Film mieliśmy okazję zobaczyć podczas 9. edycji Festiwalu Krytyków Sztuki Filmowej „Kamera Akcja”

Patrycja Fiłka