POZORY MYLĄ

Okładka książki „Czego nie powiedziałam” Małgorzaty Garkowskiej zdecydowanie przyciąga uwagę. Do tego stopnia, że postanowiłam sięgnąć po tę lekturę bez czytania jakichkolwiek recenzji czy komentarzy. Skusiły mnie barwy, które idealnie wpisują się w panującą aktualnie porę roku oraz zamyślony wzrok błękitnookiej kobiety. Przyznaję, że w pierwszym momencie nie zwróciłam uwagi na różnicę między przekazem obrazu a samym tytułem powieści.

„Czego nie powiedziałam” to historia dwudziestoparoletniej Emilii i starszego o kilka lat Roberta. Para darzy się intensywnym uczuciem. Jak sama bohaterka określa: to miłość od pierwszego wejrzenia. Ich życie toczy się w nowoczesnym, dobrze wyposażonym domu znajdującym się na przedmieściach. Emilia ma wszystko – pracę, kochanego i przystojnego mężczyznę u boku oraz ulubiony kubek do kawy ozdobiony wielkimi grochami. Mimo to od pewnego czasu kobietę nawiedzają demony przeszłości, które coraz usilniej starają się namieszać w tym ułożonym życiu, odbierając jej radość oraz komplikując pełną miłości i zaufania relację. Czy rysa na szkle przeszłości zamieni się w pęknięcie i ostatecznie rozbije tę bańkę szczęścia?

czego nie powiedziałamOpowieść prowadzona jest w narracji pierwszoosobowej, dzięki czemu czytelnik niemal natychmiast zbliża się do Emilii i poznaje jej historię, uczucia oraz problemy. Podobny zabieg od dawien dawna pozwala zbudować wrażenie pogłębionej psychologii postaci. Śledząc historię zapisaną tak, jakby przydarzała się odbiorcy, można bez problemu utożsamić się z kobietą. Zwłaszcza że niektóre myśli bohaterki co do joty podobne są do tych, które znajdują się w głowach kobiet (stanowiących wyraźnie główny target powieści). Niestety, protagonistka „Czego nie powiedziałam” na dłuższą metę bywa irytująca oraz męcząca. Podczas lektury odniosłam wrażenie, że to postać balansująca jeszcze między dziecinnością a dorosłością. Świadczą o tym liczne egoistyczne oraz niedojrzałe zachowania, jak ataki zazdrości i liczne fochy, często uzupełniane pokazywaniem języka swojemu mężczyźnie. Ta mieszanka sprawia, że darzę Emilię ambiwalentnymi uczuciami. Z jednej strony starałam się ją zrozumieć i jej współczuć, bo przecież ma za sobą straszne doświadczenia, ale z drugiej strony jej zachowanie mnie odpychało. Zdaję sobie sprawę, że część reakcji protagonistki można usprawiedliwić charakterystyką postaci, jednak mimo to takie np. ciągłe szukanie problemu tam, gdzie go nie ma, na dłuższą metę było najzwyczajniej męczące.

Język, którym Garkowska obdarzyła Emilię jest płynny i schematyczny. Bazuje na licznych powtórzeniach oraz prostej konstrukcji zdań. Rzuca się w oczy, że głównym celem pisarki było informacyjne oddanie wrażeń i emocji bohaterki. Można się z tym zgadzać lub nie (ja wyżej cenię jednak bardziej artystyczne podejście do słowa), niemniej pewnym błędem jest już przypadkowe używanie przez Garkowską wyrażeń zaczerpniętych z innego poziomu języka. Ta niekonsekwencja w stosowaniu określonego słownictwa wybijała mnie z rytmu (na całe szczęście zdarzyło się to tylko trzy bądź cztery razy) i prowadziła do wrażenia sztuczności, które jest jedną z większych wad „Czego nie powiedziałam”.

Jest wina, musi być i kara. Prawda musi zmazać kłamstwo, choć stawką w tej grze jest moja przyszłość. Nie zbuduję jednak szczęścia na oszustwie.

Ambiwalentne uczucia żywię również do postaci Roberta. Przez większą część powieści wykazuje się cierpliwością oraz zrozumieniem. Co tu dużo mówić, jest wręcz idealnym partnerem, o którym pewnie marzy wiele kobiet. Niestety, podobnie jak w przypadku Emilii i jej słownictwa, w pewnym momencie Robert zaczyna zachowywać się zupełnie jak nie on. Sytuacja, do której z jego udziałem dochodzi, jest tak przerysowana, że kłuje w oczy swoim fałszem i sprawia wrażenie kiczowatej.

Mimo wszystko powieść posiada też sporo pozytywnych elementów. Ciekawym rozwiązaniem jest zastosowanie dwóch linii czasowych – teraźniejszości oraz przeszłości, które płynnie się przeplatają. Przypomniało mi to zabieg proustowskiej magdalenki, której widok i zapach sprawiał, że główny bohater powracał do wydarzeń z przeszłości. W tym przypadku to Emilia, wykonując codzienne czynności, myślami często sięgała wstecz; np. przeglądanie się w lustrze po kąpieli przywoływało wspomnienie lustra w domu oraz traumatycznej sytuacji sprzed 5 lat. Tak fragmentaryczne ukazywanie przeszłości kompletuje wiedzę czytelnika na temat wydarzenia, które na zawsze odmieniło życie kobiety i stało się jej piętnem.

Staram się dla niego i po trzech kwadransach mam delikatny makijaż, pomalowane paznokcie i świetnie dopasowaną sukienkę na sobie. Zakładam jeszcze malinowe szpilki, bo w takim kolorze jest mój strój, i schodzę do czekającego w salonie Roberta.

Widać także, że Garkowska przemyślała konstrukcję swojej powieści i pozostawiane w niej tropy. Ewidentnie nie bez przyczyny pojawił się np. motyw kobiecej miesiączki, który stanowi bezpośrednie odwołanie do przeszłości bohaterki. Gdy głębiej się nad tym zastanowić, cykliczność menstruacji — jako symbolu cierpienia — może powodować ciarki i budzić współczucie względem protagonistki. W trakcie czytania zabieg ten od razu skojarzył mi się z obsesyjnym myciem rąk przez Lady Makbet. Emilia również zmywa z siebie swoją biologiczność, krew, a co za tym idzie – wspomnienia przeszłości. Chociaż czytelnik bez trudu jest w stanie domyślić się tajemnicy skrywanej przez Emilię, to dalsza lektura pogłębia ten motyw oraz wprowadza niespodziewane zwroty akcji, które wzbogacają główny wątek. Na mnie działały wręcz niczym pobudzający kubeł zimnej wody — zwłaszcza po długich monologach wewnętrznych Emilii.

Okładka sprawiała wrażenie lekkiej i przyjemniej lektury, ale w rzeczywistości książka okazała się zupełnie inna. Przede wszystkim od „typowej” obyczajowej prozy beletrystycznej odróżniają powieść Garkowskiej ciekawe zabiegi narracyjne oraz wybrany temat — społecznie trudny, wręcz kontrowersyjny. Historia Emilii przypomina, jak ważną rolę odgrywa w każdej relacji rozmowa, będąca filarem wszelkich związków oraz zaufania. Niestety powieść zawiera również wiele niespójności, błędów oraz niedoskonałości, jak główna bohaterka, która męczy oraz irytuje. Ostatecznie w moim odczuciu „Czego nie powiedziałam” plasuje się gdzieś na środku skali ocen – posiada pewne walory, jednak niektóre elementy mogłyby zostać dopracowane.

Za egzemplarz dziękujemy: Zyska i S-ka

Patrycja Fiłka