skrzywdzonaPIĘTNO PRZESZŁOŚCI

Polscy czytelnicy bardzo ciepło przyjęli Natashę Preston już od pierwszej jej powieści – „Uwięzionych”. Przyznaję, że nie należałam do grona jej entuzjastycznych fanów, ale w polskim debiucie autorki widziałam pewien potencjał. Niestety, seria „Silence” gdzieś to wrażenie zatarła. Ostatnia książka pisarki, którą przeczytałam („Skrzywdzona”), zdaje się jednak zawracać autorkę na właściwy tor.

Pisałam już o tym, że wydawnictwo Feeria Young wykazuje się pewną prawidłowością w doborze papieru okładki – lekkie historie obwoluty mają z połyskiem, u poważniejszych zaś są one matowe. Nie inaczej jest w tym przypadku. Przygaszona faktura okładki, mroczny dobór kolorystyki oraz kontrast ilustracyjny w postaci delikatnego tulipana i drutu kolczastego jasno wskazują na przynależność gatunkową powieści. Na pierwszy rzut oka widać, że kolorowo nie będzie.

skrzywdzona„Skrzywdzona” opowiada historię nastoletniej Scarlett. Dziewczyna wiedzie życie typowej licealistki, z tą różnicą, że nie potrafi sobie przypomnieć niczego sprzed czwartego roku swojej egzystencji. Gdy tylko próbuje, boli ją głowa. Pewnego dnia w jej szkole pojawia się Noah. Od razu wpadają sobie ze Scarlett w oko i szybko zostają parą. Chłopak stara się ze wszystkich sił, by dziewczyna odzyskała utraconą z tajemniczego powodu pamięć. Tylko dlaczego właściwie mu na tym zależy?

Rozwój wątku miłosnego następuje tutaj w tempie porażającym. Zwykle uznałabym to za wadę, ale… Po pierwsze, nie o rozkwitaniu uczucia jest to książka. Po drugie, licealne miłości najczęściej tak właśnie przebiegają – niecierpliwie, z dnia na dzień. Często wystarczy jedna impreza, by przejść kilka etapów w budowaniu relacji. Jeżeli należycie bądź należeliście do innego typu nastolatków to brawa dla Was (zawsze lepiej dać sobie nieco czasu), ale całe gros młodzieży właśnie tak żyło i wciąż żyje. Inną sprawą jest jednak skłonność bohaterów książek do deklaracji i myślenia o przyszłości – takie zaangażowanie wydaje mi się mimo wszystko w mniejszości. Miłosne wyznania do końca życia? Jasne! Planowanie domu, dzieci etc.? Zdecydowanie rzadziej. Umówmy się jednak, że mieści się to w granicach prawdopodobieństwa.

Nie kupuję za to amnezji protagonistki, chociaż specjalistką od pamięci nie jestem. Cały ten proces odkrywania wspomnień i związanego z tym bólu głowy, niekiedy prowadzącego wręcz do omdleń, jest dla mnie jakiś taki nieprawdopodobny i przerysowany. Co więcej, tak na dobrą sprawę jest kompletnie niepotrzebny. Większości ludzi nie pamięta niczego sprzed trzeciego roku życia – swobodnie można byłoby ograć ten wątek, bazując na tym fakcie i nie bawić się w jakieś odzyskiwanie wspomnień po kilkunastu latach. Ale dość psioczenia, bo powieść ma też swoje dobre strony.

Poświęcenie kogoś dla własnego dobra to egoizm, choćbyśmy ubrali to w nie wiem jak piękne słówka. Życie żadnego człowieka nie jest warte więcej niż życie innego.

W miarę wiarygodnie wybrzmiał w „Skrzywdzonej” wewnętrzny konflikt bohaterów, zarówno rodziców bohaterki, jak i samego Noaha. Ci pierwsi zhierarchizować musieli szczerość, zaufanie i bezpieczeństwo (przyznajcie, że niełatwo jest nadać tutaj pierwszeństwo czemukolwiek, zwłaszcza gdy każdy wybór przekreśla ważność pozostałych). Chłopak zaś, wychowany w specyficznym świecie, został nagle postawiony przed koniecznością przeciwstawienia się wszystkiemu, w co wierzył. Jego wybór – niezależnie od tego, na którą opcję by się zdecydował – w każdej sytuacji byłby ostateczny, niemożliwy do cofnięcia.

Preston nie ucieka od trudnych tematów. W „Uwięzionych”, młodzieżowym kryminale, pisarka komentowała lekkomyślność nastolatków, którzy decydują się brawurowo na samotne powroty nocą z imprez. W serii „Silence” z kolei pojawiły się wątki molestowania seksualnego i pedofilii. W „Skrzywdzonej” autorka sięga po jeszcze jeden niełatwy temat. Tym razem jest to sprawa mniej popularna, ale w kontekście chłonnych umysłów młodych ludzi niezwykle istotna. Cieszy, że Preston wykorzystuje popularność swoich powieści, by mówić o rzeczach ważnych i kontrowersyjnych. Być może jest w ogóle bardziej efektywny sposób docierania do nastolatków, niż sztampowe akcje informacyjne, które często w ogóle nie uwzględniają w formie przekazów ich właściwych adresatów.

Przez większą część lektury miałam wrażenie obcowania z czymś bardzo nierównym. Z jednej strony podobał mi się kierunek, w jakim zmierza autorka oraz nieskomplikowany, swobodny język narracji. Z drugiej jednak drażniło mnie wiele uproszczeń i niekiedy bardzo sztampowe zwroty akcji. Nieprzyjemne wrażenie zostawił po sobie zwłaszcza finał – w moich oczach nazbyt cukierkowy i rujnujący mocny wydźwięk końcowych wydarzeń. Książkę odstawiam mimo wszystko na półkę bez wrażenia zmarnowanego czasu. Wprost przeciwnie – Preston nieco się w moich oczach zrehabilitowała i mam nadzieję, że w przyszłości wyraźniej pokaże, co potrafi.

Za egzemplarz dziękuję: Feeria Young

Alicja Górska