detektyw ocenaCZAS NIE LECZY RAN

Pięć lat temu, swą premierę miało jedno z największych serialowych objawień stacji HBO – pierwszy sezon „Detektywa”. Wówczas narodziła się kolejna „showrunnerska” gwiazda – Nic Pizzolatto. Twórca wyrobił sobie niezłą markę i rok później stworzył kolejną część swojej produkcji, tym razem z aż CZTEREMA głównymi bohaterami. Odbiór nowej serii był jednak zdecydowanie gorszy. Pizzolatto postanowił na jakiś czas wstrzymać się z realizacją kolejnej odsłony cyklu. Dopiero po czteroletniej przerwie twórca powrócił do swojego projektu, produkując trzeci sezon „Detektywa”.

Na pierwszy rzut oka najbardziej zauważalną zmianą w stosunku do drugiego sezonu jest powrót do formuły z sezonu z 2014 roku. Ponownie oś fabuły napędza jeden główny bohater, który wraz z partnerem rozwiązuje zagadkę kryminalną. Podobnie też jak w pierwszej serii – całość rozgrywa się w ciągu trzech dekad. Co ciekawe, w trzecim sezonie znacznie wyraźniejszy staje się motyw „pętli czasowej”, znany z pierwszej odsłony.

detektyw plakatW 1980 roku, w małym miasteczku w stanie Arkansas, rodzeństwo – Will i Julie – postanawia wsiąść na rowery i pojechać do wspólnego kolegi. Oczywiście, wszystko dzieje się za przyzwoleniem ojca (Scoot McNairy). Mijają godziny, jednakże dzieci nie wracają. Przerażony rodzic zgłasza zaginięcie na policję. Sprawę prowadzą detektyw Wayne Hays (Mahershala Ali) oraz detektyw Roland West (Stephen Dorff).

Jedną ze wspomnianych podobieństw pierwszego i trzeciego sezonu jest to, iż akcja rozgrywa się na przełomie kilkunastu, kilkudziesięciu lat. W obu przypadkach cel użycia tego formalnego zabiegu jest niemal identyczny, lecz w najnowszej części został on zintensyfikowany. W serii z 2014 roku upływ czasu miał za zadanie ukazać widzom, jak postacie wykreowane przez Pizzolatto nieudolnie próbują zmienić się pod względem charakterologicznym. W najnowszym przypadku czas jest dla autora swoistą obsesją, dzięki czemu całość, w pewnym sensie, przypomina dzieła polskiego twórcy – Wojciecha Jerzego Hasa. Autor stara się przekazać widzom, jak upływ lat oddziałuje na przebieg sprawy i działania bohaterów. W kolejnych dekadach protagoniści poszukują nowych śladów, poszlak i wskazówek, lecz za każdym razem rozwiązanie jest podobne – niesprawiedliwe oraz niesatysfakcjonujące. W ten sposób twórca wrzuca Haysa i Westa w pętlę czasową.

Pizzolatto w każdych sezonach „Detektywa” udowadnia, iż jest wytrawnym ekspertem od ludzkiej psychiki, tworząc głębokie i wielowymiarowe postacie. Pomagają mu w tym znakomici aktorzy. Po raz kolejny Mahershala Ali kreuje świetną postać, udowadniając, iż wybitna rola wcale nie wymaga co najmniej jednej „aktorskiej szarży”. Przy pomocy stonowanych środków buduje postać momentami zdystansowaną od swoich bliskich, zdeterminowanego pracoholika, a zwłaszcza personę, w której kłębi się wiele niewypowiedzianych emocji. Pizzolatto równie interesująco rozpisuje relacje pomiędzy głównymi postaciami. Partner Haysa jest jego przeciwieństwem – człowiekiem towarzyskim, wyszczekanym, ale i przede wszystkim dalece bardziej emocjonalnym w swoich zachowaniach. Należy także zwrócić uwagę na więzi łączące Haysa z jego żoną – Amelią. To relacja zbudowana na śledztwie zagubionych dzieci, choć para sama stara się stworzyć dla ich związku inne fundamenty.

Finalne rozwiązanie może nie spodobać się fanom kryminałów. Aby nie wchodzić w obszar spoilerów, można określić je jako ambiwalentne, niedające pełnego obrazu całego śledztwa. Pizzolatto zdaje się pozostawiać otwarte pytanie, na które każdy widz musi sam odpowiedzieć. Autor pozornie wyciągnął rękę do malkontentów drugiego sezonu i wielbicieli pierwszej odsłony, ale jednocześnie stworzył coś zupełnie nowego. Tych nieprzekonanych po premierze części z 2015 roku, warto nakłonić do tego, aby wysłuchali Wayne’a Haysa i jego wspomnień ze sprawy rozpoczętej w 1980 roku.

ocena 8

Maciej Kordal