JAK (ZNOWU) STRACIŁAM GŁOWĘ DLA BRYTYJSKIEGO AKCENTU
By policzyć wszystkie legendy o Jeźdźcu (-ach) bez głowy nie starczyłoby mi palców. I nic w tym dziwnego, skoro w mrocznej historii świata ludzie nierzadko tracili czerepy na polu bitwy – w faktycznej potyczce lub na skutek działania kata. „Sleepy Hollow” nie do podań się jednak odwołuje, a do XIX-wiecznego tekstu Washingtona Irvinga pod tytułem „Legenda o Sennej Kotlinie”. Trudno byłoby jednak nazwać produkcję Foxa ekranizacją, bo poza kilkoma imionami, raczej się z literaturą nie łączy.
Zwłaszcza komediowego aspektu nie da się produkcji odmówić. Zabawne są już same próby odnalezienia się Ichaboda w nowoczesnym świecie, które utrudnia fakt, że akcja rozgrywa się w miasteczku, które żyje rekonstrukcjami historycznymi. Bawią zmiany realiów społecznych i fakt, że egzystujący w XVIII wieku mężczyzna musi nagle współpracować z porucznikiem-kobietą, w dodatku o czarnym kolorze skóry. Intrygujące wydają się również sytuacje, w których Crane poznaje własną historię – przez dzieje przeinaczaną i zmienianą – i dodaje sprostowania do wypowiedzi nawet najbardziej wykwalifikowanych znawców.
Tom Mison wygrał los na loterii. Dam sobie głowę uciąć, że dzięki tej serii zyska całe grono fanek. Bo jak go nie lubić? Brytyjski akcent, wyprostowana postawa, bogaty w synonimy słownik i godne pozazdroszczenia zasady moralne. Oczywiście jest to sporą zasługą scenarzystów, którzy tak zdecydowali się Ichaboda wykreować, niemniej nie udałoby się, gdyby Mison nie dawał z siebie wszystkiego. Aktor faktycznie prezentuje się tak, jakby przeniesiono go z innej epoki. Zaciera się gdzieś granica pomiędzy postrzeganiem człowiek-aktor-postać. Szkoda jedynie, że charyzma Misona odebrała możliwość wykazania się pozostałym aktorom (niemniej obecność w obsadzie Johna Noble’a, z racji miłości do serialu „Fringe”, bardzo mnie ucieszyła).
Niestety, „Sleepy Hollow” to produkcja dość nierówna. O ile aktorsko, czy wizualnie trzyma podobny poziom, o tyle zdarzają się wpadki scenariuszowe, zwłaszcza przy rozpisce dialogów. Kilka, najsłabszych momentów wzbudza nawet nerwowy chichot zażenowania. Nie raz i nie dwa siada też tempo, jak to w przypadku procedurali bywa. Serial pogrążyć mogły telewizyjne efekty specjalne, ale tak się nie stało. Intro produkcji należy do jednego z tych, które stawiają włoski na karku i budzą napięcie – nieważne, ile razy się je zobaczy. Jeżeli zaś chodzi o wizualną stronę samych odcinków, to nie widać szczególnych niedociągnięć. Tam i ówdzie pojawiają się od czasu do czasu drobne niedopracowania, wynikające zapewne z niewystarczającego nakładu finansowego, ale nie są to błędy, które zakłócają odbiór serii.
„Sleepy Hollow” przerabia raz jeszcze temat, który głęboko zapisał się już w ludzkiej kulturze, niemniej wzbogaca go o zapożyczenia z innych źródeł – różnorodnych wierzeń, przepowiedni i religii oraz wydarzeń historycznych. Pozwala zarówno na wybuchy śmiechu, jak i wzbudza konieczność odciągania paznokci od zębów. Żeńska część widzów z pewnością nie rozczaruje się główną rolą męską, a panowie, którzy lubią przyglądać się zdolnym do samoobrony kobietom – żeńską. Niewątpliwie ukontentowani będą również wielbiciele fantasy, zwłaszcza tematu piekła i demonów.