Oglądacie czasami stand-up? Na początku takich występów bardzo często pojawia się swoiste intro, takie „wideo zza kulis”, zwykle fabularyzowane, wyreżyserowane. Niby od niechcenia, wręcz zbędne, a jednak pełni ono interesującą funkcję – stanowi zapowiedź rodzaju humoru, którego możemy się spodziewać na scenie. Jeśli miałbym do czegoś porównać „A Very Murray Christmas”, to właśnie do takich standupowych prologów.
„Cicha noc” jest mieszanką tyleż dziwną, co zaskakująco udaną. Wyobraźcie sobie połączenie typowego filmu z Sethem Rogenem oraz kina w stylu ostatnich tytułów, w których grał Joseph Gordon-Levitt. Albo hybrydę świątecznej lub sylwestrowej komedii z konwencją typową dla tzw. „Frat Pack”. Dodajcie do tego quasi-bajkową narrację, stanowiącą współczesne przetworzenie klasycznych opowieści i… owocem takiego miksu jest właśnie najnowsza produkcja Jonathana Levine’a.