„Pokot” długo nie schodził z języków polskich widzów. Szokował tematyką, intrygował jej prezentacją, nurtował współpracą dwóch silnych kobiecych osobowości – nominowanej do Oscara Agnieszki Holland i wielokrotnej laureatki literackiej nagrody Nike Olgi Tokarczuk. Dopiero teraz jednak miałam okazję film obejrzeć i odkryć hipnotyzująco-czarującą stronę irytacji.
Ostatecznego, pewnego obrazu Jakuba Franka czytelnik nie otrzymuje. Nie jest nawet pewien, czy mężczyzna sam zdecydował się na rolę przewodnika i mesjasza, czy został – niejako przypadkowo – wtłoczony w pewien obraz z plotek i legend. Czy wierzył w to, co robił, czy upatrywał w tym szansy na lepsze życie? Był przebiegłym oszustem, chorym psychicznie czy ponadprzeciętną jednostką o niezwykłym talencie oratorskim?