Nie pamiętam, czy kiedy byłam berbeciem, rodzice czytali mi książki. Z pewnością jednak tata opowiadał mi historie własnego autorstwa. Ja zaś czytałam opowiastki (zwłaszcza pewną o kreciku) mojemu niewiele, bo ledwie o 2 lata, młodszemu bratu. Miłość do słuchania i czytania bajek została mi do dziś. I nieważne, czy chodzi o oryginalne baśnie braci Grimm, czy tytuły takie, jak „Powrót wieloryba” Benji’ego Daviesa.
Wychowanie dziecka to sztuka niezwykle trudna, o czym przekonuję się coraz dosadniej, dzięki zajmowaniu się w pracy i woluntarystycznie zabawami oraz edukacją pociech w różnym wieku. Na mojej drodze stają maluchy elokwentne i otwarte, ale też wycofane, z rzucającymi się w oczy problemami adaptacyjnymi. No i jest jeszcze ten tykający zegar biologiczny, co nie? W każdym razie, kiedy zobaczyłam książkę „Montessori dla każdego. Samodzielnie odkryj świat” Małgorzaty Ceremugi, wiedziałam, że to coś dla mnie.
Nigdy nie byłam typem śpiocha. W przedszkolu, gdy inni spali, ja oglądałam z panią bajki. Jako starsze dziecko i nastolatka zarywałam noce dla czytania, później także na sporadyczne imprezowanie. Teraz mam tyle na głowie, że po prostu nie mogę zasnąć z obawy, iż zapomniałam o czymś kosmicznie ważnym. Jeżeli chcielibyście, by Wasze pociechy nie przeszły tej samej drogi, spróbujcie magicznej mocy „Raz, dwa, trzy, zaśnij ty!” Doroty Kassjanowicz z ilustracjami Gosi Herby.