od złej do przeklętej recenzjaWSZYSCY PRAGNĄ MIŁOŚCI
„Złe dziewczyny nie umierają” były pierwszym młodzieżowym horrorem, jaki przyszło mi czytać. Obawiałam się wtedy, że nazywanie horrorem tekstu adresowanego do młodego odbiorcy jest rodzajem marketingowego chwytu, bo przecież nawet z okrucieństwem w baśniach, jako społeczeństwo, mamy ogromny problem. Okazało się jednak, że historia Alexis i Kasey faktycznie przyprawiła mnie o gęsią skórkę. Na to samo liczyłam przy „Od złej do przeklętej”, a okazało się, że…

Podobnie jak okładka pierwszej odsłony serii i obwoluta „Od złej do przeklętej” ma w sobie coś tajemniczego, jakby utkanego z niedopowiedzeń. Stojąca w gorejących jasno, otwartych drzwiach, ciemna postać, opierająca subtelnie dłonie na framudze i z nienawistnym wyrazem twarzy, budzi niepokój. Jednak jej młodzieńcza aparycja, uroczy strój i przyjemne barwy całości sprawiają, że widzi się w niej raczej ofiarę niż kata. Kolejny raz zwodzi się więc czytelnika – bo jak wiadomo, czasami pozory to tylko pozory i bardzo daleko im do prawdy.

od złej do przeklętej recenzjaPo dramatycznych wydarzeniach z pierwszego tomu, rodzina Alexis przeprowadza się do spokojnej, wręcz nudnej okolicy. Ich stary, klimatyczny dom powoli zostaje wypierany z pamięci na rzecz jednej z identycznych, klonowanych wzdłuż całej ulicy brył. Kiedy Alexis i jej rodzice starają się zacząć od nowa, Kasey przebywa w zamkniętym ośrodku psychiatrycznym. Do domu wraca wraz z rozpoczęciem roku szkolnego. I chociaż rodziny zwykle cieszą się z powrotu swoich krewnych, to tym razem daje się wyczuć w powietrzu pewne obawy. U Alexis przybierają one dodatkowo na sile, gdy spostrzega, iż – początkowo odseparowana od życia szkolnych społeczności –Kasey bardzo szybko wdrapuje się na szczyt drabiny popularności. Co więcej, czyni to razem z innymi szkolnymi outsiderami. W czymś takim mogłaby pomóc tylko magia. Alexis raz jeszcze musi mieć się na baczności. Ale czy tym razem faktycznie to jej siostra jest zagrożona?

„Od złej do przeklętej” niemal od pierwszej strony wywołuje skrajne emocje. Powtarzalność ryzykownych i lekkomyślnych zachowań dziewcząt, jakby obie nie wyciągnęły z przeszłości żadnych wniosków, po prostu irytuje. Oczywiście, bohaterki nie mogły nagle okazać się rozsądne, bo w innym razie trudno byłoby poprowadzić logicznie uargumentowaną fabułę. Niemniej fakt, że postaci nie zmieniły się ani odrobinę, nieco mnie zaskoczył. Ma to, rzecz jasna, i dobre strony. Przede wszystkim Alexis to wciąż przyjemna dla wyobraźni protagonistka. Jej problemy emocjonalne wydają się naturalne, tak samo jak relacje z otoczeniem. Nie jest ani zbyt słodko, ani zbyt buntowniczo.

Za każdym razem, kiedy usiłujesz mnie chronić, w ostatecznym rozrachunku łamiesz mi serce.

Gdybym miała analizować przesłanie powieści, to w głównym punkcie swojej interpretacji postawiłabym pragnienie akceptacji. Wszystkie skrajnie nieodpowiedzialne decyzje, które podejmują bohaterki, mają miejsce ze względu na ich samotność. Katie Alender pod pozorem kolejnej demonicznej historii opowiada o tych wszystkich duszyczkach, którym nie udaje się zyskać przychylności rówieśników – a to za sprawą jakiegoś rodzaju dysfunkcji, a to po prostu nieśmiałości. Autorka raz jeszcze przypomina, że żeby wydać o kimś opinię, trzeba go najpierw poznać. Nierzadko, nawet pod najbardziej odrzucającą na pierwszy rzut oka powierzchownością czy nieprzyjemnym charakterem, kryje się wartościowy i godny zainteresowania człowiek. Wystarczy jedynie zadać sobie odrobinę trudu, by go poznać.

Jeżeli chodzi o samą gatunkowość powieści, to Katie Alender niemal utrzymała nastrojowość pierwszej części cyklu. Piszę „niemal”, bo jednak czegoś mi w „Od złej do przeklętej” zabrakło. A może czegoś było za dużo? Chwilami miałam wrażenie, że akcja rozwija się nazbyt ślamazarnie, że punkty zwrotne tworzone są nieco na siłę, a samo zagrożenie jest… mało groźne. Dopiero finał zaserwował mi odpowiednią dawkę mroku. Szkoda, że pisarka tak późno się na to zdecydowała, zwłaszcza, że nośnikiem dramaturgii w jej powieści jest właśnie fabuła, ponieważ w sferze językowej w zasadzie nic się nie dzieje. Alender operuje bowiem stylistycznie przezroczystym piórem.

Promieniej-powiedzieliśmy sobie nawzajem. Ponieważ jeśli tego nie zrobisz, cały świat się dowie, że jesteś potworem.

„Od złej do przeklętej” to przyzwoita kontynuacja bardzo dobrej, oryginalnej serii. Nie spełniła może moich oczekiwań w pełni, ale jednocześnie nie rozczarowała. Jakkolwiek niezmienność bohaterów okazała się nieco przesadzona i przez to irytująca, to zasadnicze przesłanie tekstu zrekompensowało początkowe zdenerwowanie na decyzje autorki. „Od złej do przeklętej” pozostaje więc młodzieżowym horrorem na wysokim poziomie, który spełni oczekiwania każdego początkującego fana grozy. I niejednemu z nich spędzi sen z powiek. A czy nie o to chodzi w czytaniu mrocznych opowieści?

Za egzemplarz dziękuję: Feeria Young

Alicja Górska