KOBIECA (I AFROAMERYKAŃSKA) HISTORIA NASA
Dzisiaj wydaje się, że osiągnięcie większości marzeń to tylko kwestia zaangażowania w sprawę. Dzieciaki bez skrępowania śnią o stanowiskach kierowniczych, występach przed milionami ludźmi, setkach tysięcy czytelników albo wielkich naukowych odkryciach. Kiedyś sprawy nie były takie proste. Nawet w słynących ze swojego snu Stanach Zjednoczonych, które na przełomie lat 50. i 60. przeżywały apogeum napięć związanych z segregacją rasową. „Ukryte działania” w reżyserii Theodore’a Melfiego opowiadają nieznaną i nietypową historię właśnie z tego okresu.
Fabuła filmu skupia się na wyścigu kosmicznym między USA a ZSRR, ale nie od strony samej rywalizacji technologicznej, lecz zatrudnionych w organizacji czarnoskórych kobiet. W centrum akcji znajdują się przede wszystkim trzy przyjaciółki. Katherine Johnson (Taraji P. Henson) odznacza się niezwykłym umysłem i umiejętnościami z zakresu geometrii analitycznej, dzięki którym trafia do Space Task Group. Dorothy Vaughan (Octavia Spencer) jako pierwsza czarnoskóra kobieta walczy o stanowisko kierownicze oraz – mając świadomość nadciągających zmian technologicznych – w sekrecie uczy siebie i podlegające jej pracownice języka programowania Fortran. Mary Jackson (Janelle Monáe) z kolei stara się awansować w hierarchii NASA, ale by to zrobić, musi najpierw wygrać sądową batalię o możliwość uczęszczania na dodatkowe kursy uniwersytetu stanowego. Wszystkie bohaterki zmagać się więc muszą nie tylko z trudnościami zawodowymi oraz napięciami, które wynikają z presji wykonywanej pracy i ciążącej na nich odpowiedzialności, lecz także z uprzedzeniami rasowymi oraz dyskryminującym prawem Stanów Zjednoczonych.
„Ukryte działania” Theodore’a Melfiego doczekały się trzech nominacji do Oscara 2017 w kategoriach: Najlepszy Film, Najlepszy Scenariusz Adaptowany, Najlepsza Drugoplanowa Rola Kobieca (dla Olivii Spencer). Niestety, nie zgarnęły żadnej z nich, chociaż od momentu premiery uznawano tę produkcję za skrojoną pod Nagrodę Akademii Filmowej właśnie. Nie bez powodu. „Ukryte działania” mają w sobie wszystko to, co członkowie najważniejszego jury w filmowym świecie kochają – opartą na faktach historię osadzoną w skomplikowanych społeczno-politycznie czasach, wyrazistych bohaterów, elementy komedii i dramatu oraz bardzo dokładną warstwę techniczną o szerokim spektrum dopasowania do gustów. Zabrakło chyba wyłącznie iskry oryginalności i niezwykłości, czegoś, co pozostawia po sobie zachwyt. Chociaż bowiem „Ukryte działania” ogląda się z ogromną przyjemnością (nawet przy wielokrotnym odbywaniu seansu), to trudno nie zauważyć, że czegoś niejasnego do sprecyzowania tutaj brakuje.
Siłą, która film Melfiego uniwersalizuje i w ten sposób zjednuje mu kolejnych widzów jest chyba wyważone podejście do tematu. Chociaż reżyser podejmuje temat trudny, wręcz kontrowersyjny (mimo upływu lat), to nie stara się emocjonalnie szokować. Można w przypadku „Ukrytych działań” mówić wręcz o politycznej poprawności, która zawiera się w subtelnie rozłożonych akcentach i kompensacji elementami komediowymi, oddalającymi nieco widza od powagi sytuacji. Rasizm wygląda w „Ukrytych działaniach”, jak historia, do której bohaterki po latach wracać będą z żartobliwym rozrzewnieniem. Tymczasem chodzi przecież o krzywdzące prześladowanie, a nie skłaniające do chichotu lekkie dykteryjki. Z drugiej jednak strony elementy bezpośrednio komiczne podszyte są dramatyzmem (zepsuty samochód czarnych kobiet i ich wymiana zdań budzą śmiech tylko do momentu, gdy na horyzoncie pojawiają się policjanci i kobiety obawiają się aresztowania).
Ponadto, żeby jeszcze bardziej pozornie oddalić widza od przytłaczającej wizji nierówności społecznej (pozornie, bo oglądający w końcu sobie uświadamia na co patrzy i wtedy dociera to do niego dwa razy intensywniej) rasizm przedstawiony jest nie tylko jako bezpośrednia agresja. Przejawia się też w stereotypach zakodowanych w przedstawicielach białej części społeczeństwa. Gdy bohaterka pojawia się wśród obliczeniowców z miejsca biorą ją za sprzątaczkę. Jest to niemal bezwarunkowy odruch, choć dzisiaj trudny do zrozumienia (przynajmniej mam taką nadzieję). Uprzedzenia w NASA z „Ukrytych działań” nie mają jednak wyłącznie podłoża w kolorze skóry, ale także w płci. Co ciekawe bohaterki same także – świadomie lub nie – starają się przenosić ciężar dyskryminacji z koloru skóry na płeć właśnie. Być może z powodu większej powszechności problemu. Kobiety do dzisiaj przecież, niezależnie od koloru skóry, zmagają się z utrudnieniami i nierównym traktowaniem ze względu na swoją płeć.
Choć poświęciłam tyle miejsca omawianiu przedstawionego w filmie rasizmu, to nie ten problem znajduje się w centrum fabuły filmu. To tylko wyraźnie nakreślone tło tej opowieści, podbijające jej podstawowy wydźwięk. Na pierwszym Melfi stawia nieco sztampową, ale aktualną niezależnie od miejsca i czasu, historię o dążeniu do wybranych celów i spełnianiu marzeń. Piętrzące się przed bohaterkami przeszkody znikają, gdy te postanawiają się z nimi zmierzyć. Oczywiście nic nie przychodzi im łatwo. Wadliwy system wciąż podnosi poprzeczkę, ale raz podjęta decyzja jest świętą, toteż kobiety – po chwilowym zwątpieniu – odnajdują w sobie coraz to nowsze pokłady siły i kreatywności. Pośrednio „Ukryte działania” zachęcają więc do podejmowania ryzyka i próbowania, do wytrwałości oraz odwagi mierzenia wysoko.
No i wreszcie produkcja Melfiego to opowieść o technologii. Kolejne historie dotyczące rozwoju świata marginalizują fakt, że postęp nie niesie za sobą wyłącznie pozytywnych zjawisk. Tutaj jest nieco inaczej. Pojawiający się w NASA komputer nie jest tylko przedstawiany jako as w rękawie Stanów Zjednoczonych, cud techniki, który pozwoli Amerykanom zwyciężyć w kosmicznym wyścigu. Widz od pierwszych minut filmu zachwycający się geniuszem bohaterów – zarówno tych pierwszo- jak i drugoplanowych – orientuje się nagle, że ten komputer to zagrożenie dla pozycji obliczeniowców. Ich wyćwiczone umysły nie są w stanie sprostać tak wysoko postawionej poprzeczce, więc albo się przekwalifikują (i będą obsługiwać maszyny), albo staną się zbędni. Widz ma mętlik w głowie. Kibicować tej technologii, czy nie? Trudno przecież życzyć przesympatycznym bohaterom kolejnych kłód pod nogi, prawda?
Szczególnie, gdy postaci są tak przekonująco przedstawione. Henson, Spencer i Monáe spisały się w swoich rolach wyśmienicie. Każda z nich reprezentuje (zarówno na poziomie postaci, jak i gry aktorskiej) inny rodzaj dynamiki oraz emocjonalności. Zestawione razem uzupełniają nawzajem swoje braki i tuszują niedoskonałości. Chętnie zobaczyłabym je razem w jakimś serialu. Innej, mniej znane oblicze pokazują się też Kirsten Dunst (wyjątkowo tutaj oszpecona – zarówno wizualnie, jak i duchowo) oraz Jim Parsons. Mahershala Ali oraz Kevin Costner mimo mniejszych i nie tak wyrazistych ról, także dotrzymują kroku reszcie obsady. Od strony techniczno-realizatorskiej warto zwrócić jeszcze uwagę na kostiumy – eleganckie i powściągliwe u białych kobiet oraz kolorowe i wzorzyste u czarnoskórych bohaterek, co świadczy o gotowości do walki tych drugich. Protagonistki nie chcą się kryć i wtopić w tłum. Chcą być sobą. Nie można także nie zwrócić uwagi na muzykę autorstwa Hansa Zimmera, Pharrella Williamsa i Benjamina Wallfischa. Kto zna twórczość tych artystów, ten z łatwością domyśla się efektu. Mariaż podbijającej emocje muzyki filmowej z energicznymi, współczesnymi kawałkami znanego producenta i rapera na długo zapada w pamięć.
„Ukryte działania” są przykładem sprytnie wykalkulowanej na sukces produkcji. Filmowi może nie udało się ostatecznie zgarnąć najważniejszych branżowych nagród, ale docenili go zarówno krytycy, jak i widzowie. To solidna, wzruszająca i budująca historia mniej znanego wycinka przeszłej rzeczywistości, do której chce się wracać. Ja mam za sobą dwa seanse i jestem przekonana, że na tym się nie skończy. Łzy współczucia oraz chichot związany z komediową stroną produkcji – gwarantowane.
Publikowano również na: duzeka.pl