Alicja Górska

Doktorantka Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Łódzkiego zajmująca się przemianami polskiej krytyki filmowej. Absolwentka filmoznawstwa oraz twórczego pisania na Uniwersytecie Łódzkim. Początkująca pisarka, która wciąż nie może znaleźć czasu, by skończyć drugi tom debiutanckiego cyklu "Przed Czasem". Amatorka wszelakich tekstów kultury - od kina klasy B do perełek z Sundance, od młodzieżowego fantasy do southern gothic czy Prousta. Perfekcjonistka, która wiecznie znajduje się w niedoczasie. Bywa, żem płaczliwa (co Kamil dzielnie znosi). Dotychczas współpracowałam z: secretum.pl, duzeka.pl, filmaster.pl, zazyjkultury.pl, organizacją Polacy nie gęsi, Ińskie Point. Moim wcześniejszym projektem był recenzent.com.pl
mechanik prawo zemstyPO PIERWSZE: PROSTOTA
„Mechanik: Prawo zemsty” w reżyserii Simona Westa, to remake – podobno klasycznego, ale ja przyznaję, że nigdy wcześniej o nim nie słyszałam – filmu sensacyjnego z 1972 roku o tym samym tytule (reż. Michael Winner). Wtedy w główną rolę zabójcy do wynajęcia wcielił się Charles Bronson. 40 lat później, już z innym podejściem do kina sensacyjnego niż w czasach pierwowzoru „Mechanika”, rolę reinterpretuje Jason Statham. Kto widział jego rozbudowaną klatę, wie, że to dobra zmiana i bez oglądania produkcji z lat 70.

Czytaj dalej

pierwszych piętnaście żywotów harry'ego augustaZWYCZAJNA NIEZWYCZAJNOŚĆ
Nie boję się śmierci. Boję się procesu umierania. Boję się wypadających włosów, obwisłej skóry i niesłuchających rozkazów stawów; boję się zaników pamięci i ulubionych tytułów, które wydadzą się pierwszy raz spostrzeżone. Boję się pełnych litości spojrzeń, garba, potknięć. Boję się próśb o pomoc i niesamodzielności. I nie przestałabym się bać, gdyby ktoś powiedział: nie martw się, po śmierci znowu obudzisz się jako niemowlak. Znowu będziesz młoda. Chociaż będziesz pamiętała całe swoje niemalże siedemdziesięcioletnie życie. Nie wiem, co byłoby gorsze – umrzeć, czy żyć ponownie z bagażem wspomnień.

Czytaj dalej

nigdy i na zawszeOD HITU DO KITU
Kiedy wpadam do biblioteki jedynie na chwilkę (a przynajmniej mam taki zamiar), wchodzę jedynie do ulubionych działów i na chybił trafił wybieram kolejne tomy. A to zaintryguje mnie grzbiet, a to fakt, że książka wygląda na niedawno kupioną bądź przeciwnie – szczególnie eksploatowaną – a to okładka coś we mnie obudzi, albo nazwisko wyda się z jakichś abstrakcyjnych powodów pociągające (np. znane-nieznane). Rzadko mam czas czytać opisy z tyłu obwoluty. Tak też było z „Nigdy i na zawsze” Ann Brashares, która zasłynęła „Stowarzyszeniem Wędrujących Dżinsów” (niestety, widziałam jedynie film na podstawie tej książki).

Czytaj dalej

tak dobrze mnie znaszA MOŻE JEDNAK NIE ZNASZ?
Tak naprawdę nie znamy nikogo. A przynajmniej nie możemy mieć takiej pewności. Nowopoznanej osobie musimy wierzyć na słowo, przyjmować, że pracuje w danym miejscu; że ma na imię tak, a nie inaczej; że wychowała się w tej, a nie innej części świata. Nigdy nie prosimy o akt urodzenia, czy dowód osobisty; nie odwiedzamy bez powodu w pracy. Zazwyczaj zresztą nikt nas nie okłamuje. Bo i po co? Ale mógłby, jeżeli tylko by chciał. I o tym właśnie jest „Tak dobrze mnie znasz” A. J. Rich.

Czytaj dalej

medalion szczęściaDUŻO NIESZCZĘŚCIA W TYM SZCZĘŚCIU
Nie mam ostatnio szczęścia do polskiej literatury kobiecej, oj nie mam. Najpierw ciężka przeprawa z „Eperu” Augusty Docher, a teraz „Medalion szczęścia” Danuty Pytlak. Chociaż druga z wymienionych książek stoi na nieco wyższym poziomie, niż fantasy o gwieździe kina i szarej myszce, to w zestawie trawiących ją chorób znajduje się jedna podobna – zmarnowany potencjał. Być może też dlatego oceniam ją równie surowo. Nic tak bowiem nie boli jak świadomość potencjalnie doskonałej lektury przechodzącej obok nosa.

Czytaj dalej

eperuMARYSUIZM I ZMARNOWANY POMYSŁ
Była sobie kiedyś piękna, mądra i nieśmiała nastolatka, która nigdy nie popełniła żadnego poważnego błędu. Była tak dalece nieśmiała, że nie wiedziała jak bardzo jest fantastyczna dopóki nie spotkała na swojej drodze Jego. Może i trochę porywczego, ale jedynie, gdy chodziło o Nią. Kochały go miliony, jak to bywa z superprzystojnymi gwiazdami kina. Oboje byli idealni. I chociaż ona przedstawiała się jako Anna, a on jako Leo, to bardzo szybko wyszło na jaw, że ich prawdziwe imiona to Mary Sue i Gary Stu. Tak mniej więcej przedstawia się moje spotkanie z „Eperu” Augusty Docher.

Czytaj dalej

zdradaBOLESNE KONSEKWENCJE
Bywa, że „Pojedynek” Marie Rutkoski do tej pory pobrzękuje w mojej pamięci. To niby nic wielkiego, trafia się przecież na powieści, które w człowieku zostają i towarzyszą kolejnym jego wyborom. Sęk w tym, że nie jestem już nastolatką, a lektury młodzieżowe – chociaż chłonę je namiętnie – są dla mnie jak, przyjemne i odstresowujące, kino klasy Ź, a nie źródło życiowych mądrości. Tymczasem, gdy wspominam Kestrel i Arina oraz skomplikowanie ich relacji, nie mogę nie porównywać ich sytuacji z moim własnym życiem.

Czytaj dalej

pojedynekROMEO I JULIA REAKTYWACJA
Moralność wojenna zawsze mnie zaskakiwała. Jedna strona nazywa drugą wrogiem, przedstawia argumenty na to, że to ona jest „tą złą”. Tymczasem „ci źli” robią dokładnie to samo. My sami wybieramy opcję, z którą jesteśmy bardziej związani. Nie sposób podejść obiektywnie do pojęcia „tego dobrego” i „tego złego”. Na wojnach wszyscy są źli, wszyscy robią złe rzeczy. A ciemiężeni, wybijając swoich nadzorców, naśladują tylko swoją przeszłość. Każda przelana krew jest czerwona, a każdy, kto ją przelewa staje się mordercą. Czasami jednak hipokryzja okazuje się rzeczą zbawienną. Bo czy przetrwalibyśmy bez możliwości choćby wewnętrznego rozgrzeszenia?

Czytaj dalej

Yves Saint LaurentTOKSYCZNOŚĆ LUDZI WIELKICH

Trudno byłoby o mnie mówić, jak o wielkiej fance mody. Jasne, zdarzy mi się wpisać w trend, kupić coś na topie, przejrzeć stylizacje czy nowinki z wybiegów; ale dzieje się to raczej w celach informacyjnych niż z powodu dążenia do bycia ikoną stylu. Nie pomyślcie o mnie źle, staram się nie wyglądać jak łachudra, niemniej nie poświęcam temu tyle czasu i finansów, co niektórzy. Do francuskiej produkcji w reżyserii Jalila Lesperta podeszłam więc ostrożnie. Może dlatego, że nie znałam biografii Yvesa i kojarzyłam go jedynie z drogich sklepów, które i tak są zazwyczaj poza moim zasięgiem? Błąd, błąd, błąd.

Czytaj dalej

BogowieLUDZIE, LEKARZE, WIZJONERZY I MIĘSIEŃ-RELIKWIA
Jestem w komfortowej sytuacji nie oglądania telewizji. Gdy szłam na „Bogów” nie wiedziałam w zasadzie, czego się spodziewać. Miałam mgliste wyobrażenie idealnego filmu biograficznego oraz nadzieję, że owa produkcja właśnie idealną będzie. Cofałam się w czasie, wertując obrazy Zbigniewa Religi. Przypominałam sobie historie opowiadane przez tatę, telewizyjne wiadomości, publiczne wystąpienia. I kreowałam postać doskonałą, taką, jaką chciałam zobaczyć na ekranie. Ale to, że brakowało jej charakteru, dostrzegłam dopiero konfrontując swoją wizję z wizją Łukasza Palkowskiego.

Czytaj dalej

Jako w piekle, tak i na ZiemiPORZUĆCIE WSZELKĄ NADZIEJĘ, WY, KTÓRZY TO OGLĄDACIE
To, co lubię w wyścigach na pomysły kolejnych horrorów, to nazwy produkcji. Obecnie obserwujemy ponowne zainteresowanie motywem przekazów biblijnych i demonów rodem z katolickich wyobrażeń. Było „Zbaw nas ode złego”, przyszedł czas na parafrazę i „Jako w piekle, tak i na Ziemi”. Jak też łatwo się można domyślić, to rzecz pozbawiona subtelności. I kiedy autor tytułu pisze „tak i na Ziemi” to ma na myśli Ziemię, a kiedy pisze „piekło”, to ma na myśli coś… głęboko i w katakumbach. Zgodnie z wyobrażeniem, że struktura świata przebiega piętrowo i tylko drabiny nam brak.

Czytaj dalej

Fräulein FranceGRA POZORÓW
Istnieje powszechny problem trudności z opowiadaniem o czasach II wojny światowej. Jak o tym mówić? Które fakty przywoływać? Na jaką warstwę kłaść nacisk – emocjonalną, historyczną, suchych faktów? Pośród wszystkich świadectw i wyznań pisanych z mniejszym lub większym trudem – przyjętych przez krytykę z gratulacjami i podziwem oraz takich, które przemknęły przez rynek wydawniczy bez echa – znajduje się powieść historyczna, acz fabularyzowana, „Fräulein France” Romaina Sardou. Nagłaśniana, reklamowana i wodząca potencjalnego czytelnika za nos, oferując mu nowe spojrzenie na śmietankę niemieckiej armii. Nowe, bo oczami francuskiej prostytutki.

Czytaj dalej

Klątwa StyriiI NARODZIŁ SIĘ WAMP
„Carmilla” Josepha Sheridana Le Fanu jest jednym z ważniejszych utworów XIX wieku. Szczególnie dla rozwoju literatury grozy i fantastyki z tego kręgu. Tekst pozwolił jednak nie tylko na rozwój gatunkowy, ale ukształtował pewne wzorce – zarówno dla późniejszych autorów literackich, jak i filmowych. To właśnie „Carmillę” przyjmuje się za utwór prekursorski dla późniejszego dzieła Brama Stokera, ale również całego nurtu filmowego wampa. Kobieta-demon pełna seksualnego napięcia, przerażająca i pociągająca jednocześnie; Enid Bennett, Mae West, Marlena Dietrich – je wszystkie, świat zawdzięcza przede wszystkim Josephowi Sheridanowi Le Fanu. Podobnie reżyserzy i scenarzyści „Klątwy Styrii” – Mauricio Chernovetzky i Mark Devendorf – zawdzięczają pisarzowi inspirację dla swojego debiutanckiego filmu.

Czytaj dalej

świat według spivetaA CZY DZIECI POWINNY BAWIĆ SIĘ BRONIĄ PALNĄ?
Jeżeli słowo „dziwny” musiałoby mieć definicję podaną w człowieku, to jak ulał pasowałby tutaj Jean-Pierre Jeunet. „Miasto zaginionych dzieci”, „Obcy: Przebudzenie” i „Amelia” – trzy bardzo różne od siebie filmy, które łączy jedynie francuskie nazwisko reżysera i surrealistyczne podejście, jakkolwiek również bardzo różnorodne, to doskonały argument dla używania tego przymiotnika w kontekście wspomnianego twórcy. Do tej pory Francuz kojarzył mi się przede wszystkim z kinem przeznaczonym dla widza dorosłego i – to nawet ważniejsze – dojrzałego. Okazuje się, że potrafi także ukryć swoją autorskość pod płaszczem obrazu pozornie familijnego i… łudząco podobnego stylem do produkcji Wesa Andersona.

Czytaj dalej

chłopcy 4 największa z przygódDORASTANIE I ŚMIERĆ
Rozstania nigdy nie są łatwe, ale prędzej czy później zawsze następują. Dzisiaj ostatecznie żegnam się z serią „Chłopcy” Jakuba Ćwieka, odkładając na półkę jej czwarty tom, „Największą z przygód”. O dziwo, nie czuję jednak żalu czy smutku. Historia motocyklistów z Nibylandii kończy się bowiem tam, gdzie powinna i gdzie spodziewałam się, że się skończy. Bez zbędnych sentymentów, prostymi słowami i uniwersalnymi prawdami o dorastaniu i docenianiu każdego etapu życia.

Czytaj dalej