4

mit o alarze recenzjaMITOLOGICZNY CHAOS

Trzy perspektywy, zderzenie skrajnie odmiennych kultur i wielka wojna – tak pokrótce przedstawia się debiut Ryszarda Feina pod tytułem „Mit o Alarze”. Czy chwaląca się mitologicznymi nawiązaniami powieść jest w stanie odczarować stereotypowe myślenie o self-publishingu? Niestety: nie. Problemy? Te same, co zwykle. 

Czytaj dalej

pocztówki z amsterdamu ocenaMARY SUE WRACA DO DOMU

„Do jutra w Amsterdamie” Agnieszki Zakrzewskiej pozostawiło czytelników i czytelniczki z lekką goryczą na ustach. Z jednej strony cieszyło, że powieść nie zakończyła się oczywistym happy endem, z drugiej jednak nazbyt emocjonalna decyzja protagonistki historii o opuszczeniu Holandii wydała się przesadzona. Co przynoszą odbiorcom „Pocztówki z Amsterdamu”?

Czytaj dalej

sleepy hollow 2 ocenaŚMIERTELNE STĘŻENIE ABSURDU

Pierwszy sezon „Sleepy Hollow” zebrał u mnie mnóstwo komplementów. Obiecywałam widzom fale śmiechu i rozbawienia oraz chwile pełne napięcia i stresu. Nie wycofuję się z tego, wciąż uważam, że pierwszy sezon tego serialu był udanym mariażem gatunków. Niezmiennie jestem też ogromną fanką przepięknego brytyjskiego akcentu Toma Misona. Szkoda jedynie, że scenariusz, który już w pierwszym sezonie wydawał się nierówny i nieco dziurawy, w drugim sezonie jeszcze bardziej stracił na jakości.

Czytaj dalej

opowieść wigilijna10 LAT MINĘŁO I… TO WIDAĆ

Pięć lat dzieli animacje Roberta Zemeckisa ­– „Ekspres polarny” (2004) i „Opowieść wigilijną” (2009). Adaptacja klasycznej powieści Dickensa zdetronizowała również starszą produkcję w konkursie na największych budżet, choć „raptem” o 35 milionów. Mimo to, w kategorii „film warty obejrzenia mimo upływu lat”, „Opowieść wigilijna” w ogóle się nie broni. Ba, z większą przyjemnością patrzyłam na starszy „Ekspres polarny”.

Czytaj dalej

świąteczny kalendarzJEST TAKI CZAS W ROKU

W tym roku Netflix rozpieszcza fanów świątecznych romantycznych filmów. W swojej ofercie zresztą w ogóle zgromadził ich już całkiem sporo. Święta i Wigilia są w nich odmieniane przez wszystkie przypadki, występując w duecie z całusami, weselami czy aniołami. Z tego mrowia opcji „Świąteczny kalendarz” wybraliśmy na zimowy netflix&chill z raczej nietypowego powodu: bo miał zwiastun z dialogami (taki wstępny wyznacznik potencjalnej jakości).

Czytaj dalej

paranoiaWYOBRAŹNIA LOGIKĄ NIEOSZLIFOWANA

Lubię czytać debiuty. Nie przeszkadza mi selfpublishing, często skrywający w sobie perełki, które nie zainteresowały wydawców tylko dlatego, że nie wpisują się w aktualne trendy sprzedażowe. Kiedy Piotr Adach zaproponował* mi do recenzji „Paranoię” byłam pełna pozytywnych emocji. Osiemnastoletni chłopak, gatunek fantasy i dość enigmatyczny opis dawały nadzieję na odświeżającą bryzę w dusznym świecie tych samych nazwisk na szczytach list bestsellerów. Niestety. Jak się wkrótce okazało, by skończyć tę przygodę, potrzebowałam respiratora.

Czytaj dalej

srebrne oczyO (Z)GROZO!
„Five Nights at Freddy’s” to zapoczątkowana w 2014 roku seria gier z pogranicza point’n’click i survival horroru, w którą… nigdy nie grałam. Cykl cieszy się jednak taką popularnością, że obracając się w środowisku graczy trudno byłoby o nim nie usłyszeć. Choć więc empirycznych doświadczeń związanych z „Five Nights at Freddy’s” za sobą nie mam, to ilość relacji z rozgrywek zbudowała we mnie wrażenie długotrwałego obcowania z tym tytułem i nie mogłam odpuścić, gdy Feeria Young zdecydowała się rzecz wydać.

Czytaj dalej

musimy coś zmienićMDŁE ROZCZAROWANIE
„Musimy coś zmienić” Sandy Hall było moją pierwszą książką z akcji typu Book Tour. Wydawało mi się, że będzie to miłość od pierwszego przeczytania. Bohaterowie powieści uczęszczają bowiem na zajęcia z creative writing, czyli na moje ukochane studia. Jeszcze przed lekturą czułam się z tym tytułem w jakiś sposób związana. Niestety, sprawiło to jedynie, że po przeczytaniu rozczarowanie tym tytułem przyniosło mi bardziej dotkliwy ból.

Czytaj dalej

neon demonPIĘKNA WYDMUSZKA
Nicolas Winding Refn przypomina mi iluzjonistę, który wychodzi na scenę serwując widzom spektakularne, barwne i zachwycające widowisko. Oglądający są oszołomieni i przytłoczeni ilością bodźców. A na koniec okazuje się, że wszystko było tylko zwykłą sztuczką, trikiem, który miał odwrócić naszą uwagę. Kto będzie zachwycony, a kto poczuje się oszukany?

Czytaj dalej

klaunBARDZO POWAŻNA KOMEDIA
Nie wiem, ile miałam lat, gdy moja chrzestna sprezentowała mi na urodziny lalkę-klauna, który po naciśnięciu brzucha śpiewał „Happy Birthday”. Już wtedy bałam się jego wymalowanej twarzy, zabarwionych włosów, a przede wszystkim demonicznego uśmiechu, który w mojej wyobraźni był zawsze przerażający, a nigdy zabawny. Do seansu „Klauna” Jona Wattsa przystąpiłam więc z dużą dozą niepewności. Z jednej strony miałam nadzieję, że wreszcie powstał jakiś horror, który mnie przestraszy; z drugiej – obawiałam się sennych koszmarów. Tymczasem nie dostałam ani jednego, ani drugiego.

Czytaj dalej

zombie.plHE-HE, WTÓRNOŚĆ, CO NIE?
W każdym gatunku (temacie) pojawia się utwór, który determinuje podobne teksty kultury na najbliższe miesiące, lata, a nawet dekady. Jeżeli chodzi o zombie, to za taki punkt zaczepienia można by przyjąć „The Walking Dead”. Nie dziwi, że w obliczu równie pozytywnego odbioru serii Roberta Kirkmana i na polskim gruncie autorzy starają się stworzyć historię o pladze nieumarłych. Pytanie tylko, czy sama zmiana lokalizacji może wprowadzić do gatunku coś świeżego.

Czytaj dalej

kongresmenNIJAKA AFERA Z NIJAKĄ POSTACIĄ
Stwierdzenie, że Nicolas Cage wypadł z formy byłoby co najmniej eufemizmem. W rzeczywistości jego nazwisko na filmowym plakacie czy opakowaniu DVD (częściej jednak tutaj, bowiem produkcje z aktorem coraz rzadziej wchodzą do kin) przyciąga mniej nawet niż Steven Seagal czy Dolph Lundgren, którzy jak na swoje lata trzymają się całkiem nieźle i nie zaniżają – a jeżeli już, to nieznacznie – dotychczasowego poziomu podczas wybierania z potencjalnych możliwości angażu. Chociaż grafika „Kongresmena” z opakowania DVD wyraźnie odwołuje się do innej produkcji z Cagem w roli głównej – „Pan życia i śmierci” – to bardzo daleko filmowi do poziomu sukcesu aktora sprzed lat.

Czytaj dalej

jobsOD HIPISA DO HIPSTERA

Steve Jobs to niekwestionowany ideał każdego nerda i geeka. I informatyka. I programisty. I… businessmana. Dlaczego tych pierwszych – trudno mi pojąć. Szczególnie po filmie „Jobs” w reżyserii Joshua’y Michaela Sterna. W pełni za to dociera do mnie, jakie wzorce z życia i działań współzałożyciela Apple (drugie nazwisko tutaj to Steve Wozniak) czerpać mogą ludzie od marketingowych strategii i zarządzania. A i to nie w pełni, bo z filmu wynika, że Jobs był facetem z zaburzeniami i to raczej nieprzyjemnym, co średnio umacnia jego autorytet.

Czytaj dalej

tak dobrze mnie znaszA MOŻE JEDNAK NIE ZNASZ?
Tak naprawdę nie znamy nikogo. A przynajmniej nie możemy mieć takiej pewności. Nowopoznanej osobie musimy wierzyć na słowo, przyjmować, że pracuje w danym miejscu; że ma na imię tak, a nie inaczej; że wychowała się w tej, a nie innej części świata. Nigdy nie prosimy o akt urodzenia, czy dowód osobisty; nie odwiedzamy bez powodu w pracy. Zazwyczaj zresztą nikt nas nie okłamuje. Bo i po co? Ale mógłby, jeżeli tylko by chciał. I o tym właśnie jest „Tak dobrze mnie znasz” A. J. Rich.

Czytaj dalej

everly„LYNCH” ZNACZY „DZIWNY”

Jeżeli sądzicie, że monopol na dziwność ma tylko jeden Lynch, to „Everly” w reżyserii Joe Lyncha, który z Davidem nie ma absolutnie nic wspólnego w kwestii relacji rodzinnych, może Was zaskoczyć. Chociaż poetyki obu panów są skrajnie różne i autora filmu z Salmą Hayek trudno byłoby nazwać konceptualistą, to łączy reżyserów skłonność do… braku wyraźnej logiki. U Joego ma to jednak wymiar czysto rozrywkowy. Oczywiście, o ile reagujecie na szok śmiechem.

Czytaj dalej