7

przyjaźń czy kochanieSALONOWE INTRYGI
Tak jak kino, korzystające z dorobku Jane Austen już od początku lat 40., tak i ja od lat dostrzegam niezwykłość tekstów autorki. Bohaterki Austen uwodzą mariażem niezależności i romantycznej wiary w idealną miłość. Od lat – za sprawą takich tytułów, jak „Duma i uprzedzenie”, „Mansfield Park” czy „Emma” – miliony wrażliwych dusz na całym świecie uczą się walki o uczucie. „Przyjaźń czy kochanie” w reżyserii Whita Stillmana to jednak zupełnie inna opowieść.

Czytaj dalej

piękna i bestiaROLE ODWRÓCONE?
Zanim na ekrany weszła nowa, aktorska wersja „Pięknej i bestii” dla młodszej części widowni, w 2014 roku podjęto próbę przywrócenia baśniowemu romansowi mroku. Za produkcję wzięło się nie Hollywood, a Francja, z której to „Piękna i bestia” się wywodzi. Filmowcy z kraju winem i pleśniowym serem płynącego wyłożyli na obraz sporą sumkę i zatrudnili najlepszych aktorów (Léa Seydoux, Vincent Cassel) oraz Christophe’a Gansa, reżysera pierwszej części filmu „Silent Hill”. Zaintrygowani?

Czytaj dalej

pokotCZŁOWIEK CZŁOWIEKOWI, CZŁOWIEK ZWIERZAKOWI
„Pokot” długo nie schodził z języków polskich widzów. Szokował tematyką, intrygował jej prezentacją, nurtował współpracą dwóch silnych kobiecych osobowości – nominowanej do Oscara Agnieszki Holland i wielokrotnej laureatki literackiej nagrody Nike Olgi Tokarczuk. Dopiero teraz jednak miałam okazję film obejrzeć i odkryć hipnotyzująco-czarującą stronę irytacji.

Czytaj dalej

nasze jutroMAŁYMI KROCZKAMI PRZECIW ZAGŁADZIE
Otwórz okno i wystaw głowę na ulicę. Weź głęboki wdech i wtłocz w siebie zapach spalin. Jest chłodno, ale w sumie ciepło jak na styczeń. Wciągnij kurtkę w tygrysi wzór (wiesz, że tygrys bengalski liczy już tylko nieco ponad 2000 osobników na świecie?) z nieprzemakalnego materiału, tak trwałego, że Ziemia trawiłaby go raptem kilka tysięcy lat. Pójdź do sklepu, nie miń ani jednego drzewa (bo niby skąd miałoby wyrastać? Z betonu?). Następnie… Wierzę, że znacie ten scenariusz.

Czytaj dalej

wyspa zombieSKĄD SIĘ WZIĘŁY ZOMBIE?
Uwielbiam motyw zombie. Oglądam wszystko! Od serialu na podstawie komiksu „IZombie” do „Maggie”, czyli psychologicznego dramatu o wirusie z Arnoldem Schwarzeneggerem. Tym razem padło na poruszającą podobną tematykę powieść autorstwa Norwega Øysteina Stene, pod tytułem „Wyspa zombie”. To jeszcze jeden argument przemawiający za tym, że w każdy (nawet najdokładniej przepracowany) temat można tchnąć nowe życie i ukazać go w atrakcyjnym świetle.

Czytaj dalej

ucieczka w dziczDZIKOŚĆ MRUCZKÓW
Kocham koty. Te małe i te duże, te domowe i dzikie. W chwilach leniwego odpoczynku przyglądam się im uważnie. Śledzę delikatne drgania wibrysów, strzyżenie uszami i zuchwałe próby polowania na muchy. Nieszybko pojęłam, że machanie ogonem to nie zawsze złość, a oczy „kota ze Shreka” niekoniecznie oznaczają przyjazne usposobienie. Podobnie czyniła (obserwowała) z pewnością Erin Hunter.

Czytaj dalej

trolleDOBRE OBLICZE TROLLINGU
„Trolle” chciałem obejrzeć praktycznie od momentu ich premiery kinowej, a może i jeszcze wcześniej, ale dopiero Ińskie Lato Filmowe stało się dla mnie pretekstem, by wreszcie tę zachciankę zrealizować. I nie, nie jestem fanem zabawkowych trolli, stworzonych przez duńskiego producenta Thomasa Dama.

Czytaj dalej

nowy przywódcaDO JEDNOSTAJNEGO BÓLU MOŻNA SIĘ PRZYZWYCZAIĆ
Gdy przeczytałam pierwszą część trylogii „Świat po Wybuchu” byłam pozytywnie zaskoczona. Nie spodziewałam się, że niepozorna okładka skrywać będzie tak sugestywne opisy świat odpychającego i odrażającego, ale jednocześnie smutnego i pełnego melancholii. Z jeszcze większą obawą sięgałam po drugi tom historii. Udowodnił on niestety dobrze znaną prawdę, że pierwsze części zwykle są lepsze od swoich kontynuacji.

Czytaj dalej

steve jobsDOBRE KINO, ALE NIE BIOGRAFIA
„Steve Jobs” to już trzeci film o tytułowym bohaterze. Muszę przyznać, że to sporo, jak na kogoś, kto umarł stosunkowo niedawno i budził raczej negatywne emocje. Co do tego ostatniego bowiem, niezależnie od wybranej na seans produkcji, nie ma wątpliwości – Jobs do grona najsympatyczniejszych i najcieplejszych osób nie należał. Ale czy to nie kwestia geniuszu?  Zwykle biografie nasuwają raczej nieprzyjazny obraz podobnych jednostek. Sęk w tym jednak, że mam co do geniuszu Jobsa wątpliwości takie jak Wozniak. Co takiego robił? Co takiego umiał, poza faktem, że należał do grona najznakomitszych manipulantów? Czy faktycznie w imię takich talentów koniecznym było stworzenie kolejnej wersji jego filmowej biografii?

Czytaj dalej

ewangelia według lokiegoWOJNA TRWA, GINIE ŚWIAT
Nie wiem, czy to przypadek, czy los zapisany jakąś nieznaną mi runą, ale jedne mitologie cieszą się większym zainteresowaniem od drugich. W szkołach uparcie omawia się historię wierzeń Greków i Rzymian, parę słów wtrąca o Egipcie, a o Słowianach niemal całkowicie zapomina. Mitologia hebrajska czy krajów azjatyckich może się temu jedynie przyglądać ze smutkiem. Ostatnimi czasy triumfy w popkulturze święcą za to wierzenia nordyckie. I chociaż Loki to postać, która na kartach kolejnych książek fascynuje, to w realnym świecie chyba nikt nie miałby ochoty go spotkać. Niemniej, gdy ostatnia powieść Joanne M. Harris (tak, tej od „Czekolady”) ukazała się na księgarskich półkach, wiedziałam, że muszę ją mieć.

Czytaj dalej

Zielona Latarnia. Szmaragdowi WojownicyGRASZ W ZIELONE?
W 2011 roku aktorska ekranizacja komiksu „Zielona Latarnia” miała być kolejnym wielkim wakacyjnym hitem, choć ostatecznie okazała się ogromnym niewypałem, po którym wcielający się w tytułowego bohatera Ryan Reynolds długo szukał odkupienia (praktycznie aż do roli w „Deadpoolu”). Nieco wcześniej swoją premierę miała jednak pewna animacja o przygodach Korpusu Zielonej Latarni, z perspektywy czasu znacznie lepsza i ciekawsza, a jednak zapomniana.

Czytaj dalej

bazar złych snówSKLEPIK Z KOSZMARAMI
Na bazarze koszmarów mogłabym wystawić całkiem pokaźny asortyment. Ewentualni klienci mogliby przebierać w towarach z najwyższej półki, wyśnionych zwłaszcza w ostatnich latach mojego życia. Mimo to, wielu nie znalazłoby zapewne dla siebie czegoś wystarczająco koszmarnego. Nie przerażają mnie pająki czy węże, chociaż podchodzę do nich z respektem śmiercionośności; w mrocznych wizjach mojej podświadomości brakuje płomieni, wysokości czy pił mechanicznych; nie pojawiają się zabójcze auta, faceci w czerni czy mordercze dzieci. Na „Bazarze złych snów” Stephena Kinga znaleźć można jednak towary wszelkiej maści, zwłaszcza dla koneserów oryginalnych koszmarów.

Czytaj dalej

hygge na szczęścieNIE TYLKO KISZONE ŚLEDZIE

„Hygge. Na szczęście” Signe Johansen to druga książka o skandynawskim sposobie na czerpanie radości z życia po książce Meika Wikinga, jaką miałam okazję przeczytać. Przy dziewiczym podejściu do tej idei poznałam podstawy. Dowiedziałam się, że świeczka, dobre jedzenie i puchaty kocyk mogą zawęzić cały świat do mieszkaniowego azylu. Dzięki Johansen nie tylko odświeżyłam sobie te informacje i zatęskniłam za zimą, ale też poznałam konkretne przepisy na skandynawskie przysmaki.

Czytaj dalej

pierwszych piętnaście żywotów harry'ego augustaZWYCZAJNA NIEZWYCZAJNOŚĆ
Nie boję się śmierci. Boję się procesu umierania. Boję się wypadających włosów, obwisłej skóry i niesłuchających rozkazów stawów; boję się zaników pamięci i ulubionych tytułów, które wydadzą się pierwszy raz spostrzeżone. Boję się pełnych litości spojrzeń, garba, potknięć. Boję się próśb o pomoc i niesamodzielności. I nie przestałabym się bać, gdyby ktoś powiedział: nie martw się, po śmierci znowu obudzisz się jako niemowlak. Znowu będziesz młoda. Chociaż będziesz pamiętała całe swoje niemalże siedemdziesięcioletnie życie. Nie wiem, co byłoby gorsze – umrzeć, czy żyć ponownie z bagażem wspomnień.

Czytaj dalej

świat według spivetaA CZY DZIECI POWINNY BAWIĆ SIĘ BRONIĄ PALNĄ?
Jeżeli słowo „dziwny” musiałoby mieć definicję podaną w człowieku, to jak ulał pasowałby tutaj Jean-Pierre Jeunet. „Miasto zaginionych dzieci”, „Obcy: Przebudzenie” i „Amelia” – trzy bardzo różne od siebie filmy, które łączy jedynie francuskie nazwisko reżysera i surrealistyczne podejście, jakkolwiek również bardzo różnorodne, to doskonały argument dla używania tego przymiotnika w kontekście wspomnianego twórcy. Do tej pory Francuz kojarzył mi się przede wszystkim z kinem przeznaczonym dla widza dorosłego i – to nawet ważniejsze – dojrzałego. Okazuje się, że potrafi także ukryć swoją autorskość pod płaszczem obrazu pozornie familijnego i… łudząco podobnego stylem do produkcji Wesa Andersona.

Czytaj dalej