bad boys girl 2TOKSYCZNE DRAMY

Wakacyjny czas zawsze nieco mnie „ogłupia”. Przebijanie się przez ciężkie tematy i nierzadko wybitne artystyczne formy jest ponad moje siły. Zdolność do intelektualnego wysiłku w okresie odpoczynku przychodzi mi po prostu niezwykle ciężko. Nie oznacza to jednak, że łykam z beletrystyki jak młody pelikan wszystko, co podstawi mi się pod dziób. Taki na przykład drugim tom „Bad Boy’s Girl” autorstwa Blair Holden wciąż odbija mi się czkawką.

Czytaj dalej

bioshock infiniteZ PODMORSKIEGO DO PODNIEBNEGO
Fani serii „Bioshock” niewątpliwie mogli czuć się zdziwieni, gdy w marcu 2013 roku studio Irrational Games wypuściło na rynek najnowszą odsłonę cyklu. Odstępuje ona bowiem w znaczący sposób od lokacji stanowiącej niemal o tożsamości dwóch pierwszych gier „Bioshock” – zrujnowanego podmorskiego miasta Rapture.

Czytaj dalej

niebo na własnośćW CIERPIENIU NIE MA NIC SZLACHETNEGO

Jest lato. To miała być pierwsza część naszego urlopu. Na pomorzu, w moich rodzinnych stronach, przez cały tydzień leje jednak jak z cebra. Leżę w swojej dawnej sypialni, krople bębnią o szyby, przez uchylone okno dobiega mnie ich dudnienie i powiewy wilgotnego chłodu. To jednak nie nieudany urlop, czy wstęgi zimnego powietrza zaciskają się ciasnymi obręczami wokół mojego serca, lecz „Niebo na własność” Luke’a Allnutta.

Czytaj dalej

pół króla

GDY CI MARTINA ZABRAKNIE

„Pół króla” Joe Abercrombiego nie jest tekstem przepełnionym magią i niezwykłymi stworzeniami. To przedstawiciel fantasy umierającego, fantasy stanowiącego tło, fantasy będącego dla samych nawet bohaterów reliktem przeszłości. Nie spotka się tutaj palety różnorodności ze Śródziemia, pokrętnych języków i zaklęć. Czy to jednak umniejsza wartość cyklu „Morze Drzazg”? Ani odrobinę.

Czytaj dalej

farbaPOLITICAL FICTION Z POPKULTUROWYM TWISTEM

Kiedy listonosz dostarczył mi paczkę z „Farbą”, byłam zaskoczona. Znalazłam w niej bowiem nie tylko książkę, ale także faktyczną farbę w spray’u. Znając już zakończenie „Inwazji” przekonana byłam, iż to sugestia konkretnych działań ruchu oporu w Polsce, związanych z np. umieszczaniem na murach symboli po akcjach dywersyjnych. Okazało się jednak, że jedyne połączenie między społecznym protestem a książką Miłoszewskiego stworzyłam ja, wykorzystując przesłaną farbę do namalowania na uczelni transparentów przeciwko Ustawie 2.0 (w czym pomogli również inni akademicy i studenci).

Czytaj dalej

inwazjaPOWTÓRKA Z HISTORII

Z przypadków wzięło się wszystko, co najlepsze w moim życiu – Kamil, pokręcone koty, życie w tym, a nie innym miejscu. Z przypadku wzięła się też lektura „Inwazji” Wojtka Miłoszewskiego. Pewnego dnia po prostu przyszła do mnie kreatywna paczka z drugim tomem tej historii oraz czerwoną farbą w spray’u. Skoro już przyszła, to postanowiłam ją przeczytać, a skoro postanowiłam przeczytać „Farbę”, to musiałam i „Inwazję”. Wierzcie mi, to był naprawdę dobry przypadek.

Czytaj dalej

przesileniePOŻAR, CO MNIE NIE POŻARŁ

„Czy żarem miłości można się sparzyć?” pyta okładka czwartego (i chyba ostatniego?) tomu „Kwiatu paproci” Katarzyny Bereniki Miszczuk. Jak dotąd, to nawet się nie ogrzałam – chciałabym odpowiedzieć, ale jest w tym coś nazbyt złośliwego. Do finału historii Gosi docieram w końcu bez cierpienia, w jakiejś części usatysfakcjonowana i zainteresowana puentą. Czy „Przesilenie” ma w sobie tyle siły (lub jej nie ma), by przeciągnąć mnie na jedną ze stron – piekielnego żaru tudzież okrutnego chłodu?

Czytaj dalej

żercaŁOWCA WYRUSZA NA ŻER

Redundancja w literaturze, rozumiana jako powtórzenie mające utrwalić coś w pamięci czytelnika, jest elementem przydatnym, jeżeli nie koniecznym – zwłaszcza w książkowych seriach. W końcu jak spamiętać wszystkie te poboczne wątki i wąteczki, gdy akcja ciągnie się już od tysiąca stron? Niestety, redundancja ma też swoje cienie. Nadmiernie stosowana zwyczajnie nudzi i frustruje. I coś takiego zadziało się w „Żercy”, trzecim tomie „Kwiatu paproci” Katarzyny Bereniki Miszczuk, który wydaje się po prostu kolejną porcją tego samego.

Czytaj dalej

noc kupałyOJ, KUKAŁO, OJ, KUPAŁO

Po wprowadzeniu do uniwersum „Kwiatu paproci”, jakim był pierwszy tom cyklu „Szeptucha”, przyszedł czas na lekturę drugiej odsłony serii – „Noc Kupały”. Słowiańskie święto związane z letnim przesileniem Słońca, utożsamiane głównie z romansami, nie znalazło się w tytule powieści Katarzyny Bereniki Miszczuk przypadkiem. I nie chodzi wyłącznie o nieuchronne zmierzanie doń fabuły, ale też o tę miłosną otoczkę właśnie. O ile bowiem „Szeptucha” romansowa była średnio, o tyle „Noc Kupały” prezentuje całą feerię wyznań i pokazów zazdrości.

Czytaj dalej

szeptuchaODDAĆ SŁOWIANOM, CO SŁOWIAŃSKIE

Wierzenia i kultura dawnych Słowian to ostatnimi czasy, na fali zainteresowania mitologiami w ogóle, temat dość intensywnie eksploatowany. Muszę jednak przyznać, że o ile panteon bóstw dawnych Skandynawów, Greków czy Egipcjan literatura przepracowała już całkiem solidnie, wydając na świat utwory dobre, jeżeli nie bardzo dobre, o tyle „fani” Słowian mieli na co narzekać. Poza „Wiedźminem” bowiem niewiele się w tej tematyce działo. I wtedy, cała na biało, weszła na ten rynek Katarzyna Berenika Miszczuk z „Szeptuchą”, pierwszym tomem serii „Kwiat paproci”.

Czytaj dalej

znajdz mnieSZUKAJĄC W CIEMNOŚCIACH

Od jakiegoś czasu wydawnictwa prześcigają się w kreatywności reklamowania swoich tytułów. Świadkami tego pojedynku są przede wszystkim blogerzy, otrzymujący promocyjne egzemplarze książek. Z doręczanych mi kopert wypadały już wisielcze stryczki, sypał się brokat czy płatki kwiatów. Jedne paczki zaskakiwały wypełnieniem pociętymi gazetami z ukrytą łamigłówką, inne skrywaniem farby w spray’u. Żadna jednak z kreatywnych przesyłek nie przestraszyła mnie tak, jak promocja „Znajdź mnie” J. S. Monroe, której przyjście poprzedził sms o treści „Znajdz mnie… proszę… Zanim oni to zrobia”.

Czytaj dalej

cicha nocWSZYSCY MAJĄ W DOMU TAK SAMO

Od pewnego czasu w polskim kinie zauważalna jest tendencja do czynienia głównym tematem scenariuszy relacji rodzinnych. W 2016 roku Jan P. Matuszyński przedstawił zawiłą i nietypową więź familii Beksińskich, a w zeszłym roku można było obejrzeć „Wieżę. Jasny dzień” Jagody Szelc oraz „Cichą Noc” Piotra Domalewskiego. O ile Matuszyński przedstawił portret rodziny atypowej, a dla Szelc owa osnowa była „kapsułą” (jak sama to określała), tak autor „Cichej nocy” otworzył widzom drzwi do skromnej chatki, ukazując bardziej powszechny wizerunek polskiej familii.

Czytaj dalej

raz dwa trzy zaśnij tyAAA, OCZKA DWA

Nigdy nie byłam typem śpiocha. W przedszkolu, gdy inni spali, ja oglądałam z panią bajki. Jako starsze dziecko i nastolatka zarywałam noce dla czytania, później także na sporadyczne imprezowanie. Teraz mam tyle na głowie, że po prostu nie mogę zasnąć z obawy, iż zapomniałam o czymś kosmicznie ważnym. Jeżeli chcielibyście, by Wasze pociechy nie przeszły tej samej drogi, spróbujcie magicznej mocy „Raz, dwa, trzy, zaśnij ty!” Doroty Kassjanowicz z ilustracjami Gosi Herby.

Czytaj dalej

dziewczynka z zapalniczkąW PÓŁ KROKU, W ROZKROKU

Z pewnym wstydem przyznaję, że bardzo długo nie interesowałam się kryminałem. Zwłaszcza tym wychodzącym spod  rodzimego pióra. Być może było to pokłosie stosunku do polskich filmowych kryminałów (co też już się zmienia) i przekonania, że w propozycjach gatunkowych – czy to pisanych, czy kręconych – raczej sobie nie radzimy. Tak, byłam ofiarą obiegowej opinii. Ostatnio jednak próbuję to zmienić, sięgając po takie książki, jak „Dziewczynka z zapalniczką” Mariusza Czubaja. Czytaj dalej

biały krukBYLE ZAPOMNIEĆ O TU I TERAZ

Kiedyś tata zapytał mnie, dlaczego recenzuję książki dla młodzieży i proste romanse. „Co Ci to daje?” – drążył temat. Odpowiedziałam wtedy buńczucznie „bo lubię”, ale prawda jest bardziej skomplikowana. Raz na jakiś czas trafiam wśród tychże gatunków na perełkę. Nie chodzi o jej – niemierzalną przecież – wartość literacką, ale o to coś, co pozwala mi się cofnąć w czasie i raz jeszcze mieć naście lat. Coś, co umożliwia przypomnienie sobie moment, gdy świat był jeszcze wielką niewiadomą, a przyszłość przynieść mogła magiczne przygody i wielkie emocje. Ostatnio taką podróż w czasie zafundował mi „Biały kruk” J.L. Weil.

Czytaj dalej

żona między namiNICZEGO NIE ZAKŁADAJ

Ostatnio to thrillery i kryminały zajmują czołowe miejsca w mojej recenzenckiej kolejce. Wieczorami do snu oglądam też filmowe historie z tego gatunku, nadrabiając czasy, w których podobne opowieści nie budziły mojego zainteresowania. Poznaję prawidła gatunku i schematy. Klasyczne historie zderzam z nowoczesnymi rozwiązaniami. „Żona między nami” Greer Hendricks i Sarah Pekkanen jest gdzieś pomiędzy tym, co stare i dobrze znane oraz tym, co nowe i zaskakujące.

Czytaj dalej

ready player oneWIRTUALNY ŚWIAT, REALNE PIĘKNO
Filmowa wersja „Ready Player One” to dzieło kompletne, które jednak nie zapisze się raczej trwale na kartach historii. Nie z uwagi na swoją jakość, skądinąd bardzo dobrą, tylko z kilku pomniejszych powodów, sprowadzających się do prostego sformułowania: „wszystkim nie dogodzisz”. No i – jak to zwykle bywa w sieci – ci, którym się nie dogodziło, zdają się krzyczeć najgłośniej.

Czytaj dalej

porwana pieśniarkaW KAMIENNEJ KLATCE

Paranormalny romans, tak popularny jeszcze kilka lat temu, dzisiaj znajduje się odwodzie. Czmychnęły gdzieś w zakurzone kąty księgarskich półek opowieści o uczuciu łączącym przeciętną nastolatkę i nadprzyrodzoną istotę. Zamiast tego prym wiodą opowieści miłosne bez wątków fantastycznych – z młodymi-dorosłymi, którzy zmagają się z całą gamą bardziej przyziemnych problemów. Od każdej reguły jest jednak wyjątek. W tym przypadku wyjątek ten to „Porwana pieśniarka” Danielle L. Jensen.

Czytaj dalej